św. Franciszek z Asyżu

Franciszkowe odwrócenie porządku

13 kwietnia 2021

Rok 1202, więzienie pełne jeńców wojennych. Żałosne warunki bytowe, mnóstwo rannych, wśród uwięzionych powszechne przygnębienie i gorycz porażki poniesionej na skutek krwawego konfliktu między Asyżem a Perugią. W tłumie nieszczęśników jeden nie przystaje do pozostałych: jest dziwnie radosny i beztrosko kpi sobie z kajdan. Gdy inni, uznając go za głupca lub obłąkanego nie żałowali słów nagany, on w odpowiedzi wykrzyknął: „Cóż myślicie o mnie? Jeszcze będę uwielbiany przez cały świat!”1. Święty Franciszek z Asyżu – wielki w małości, bogaty dzięki ubóstwu, rycerz bez zbrojnego oręża, żebrak hojnie rozdający Boże skarby, człowiek na wskroś ewangeliczny, który dosłownie wypełnił Chrystusowe wezwanie: „Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym”2. Te słowa w praktyce oznaczają zmiany na miarę przewrotu kopernikańskiego.

W życiu Franciszka ich świadoma realizacja zaczęła się od tajemniczej obietnicy, którą Bóg powierzył mu zaraz na progu nawrócenia: „Franciszku, zamieniłeś już miłość próżną i cielesną na duchową. Jeśli chcesz Mnie poznać, bierz to co gorzkie za słodkie, wzgardź samym sobą, dokonaj tego odwrócenia porządku, a zacznie ci smakować to, o czym ci mówię”3. Wydaje się, że jaśniej tę zależność między rezygnacją z szukania korzyści dla siebie we wszystkim i wszystkich, a kosztowaniem Bożego szczęścia, ukazuje paralelny fragment Relacji Trzech Towarzyszy: „Franciszku, trzeba, abyś to wszystko co kochałeś i pragnąłeś posiadać według ciała, uznał za godne wzgardy i nienawiści, jeżeli chcesz znać moją wolę. Gdy później zaczniesz czynić to, do czego odczuwałeś wstręt, znajdziesz wielką rozkosz bez miary”4.

Słodycz, rozkosz, spełnienie – obietnice Chrystusa pociągają, jednak w praktyce okazują się  zwieńczeniem bardzo wymagającej drogi, polegającej na rezygnacji z samostanowienia oraz powstrzymaniu się od nadmiernej troski o bezpieczeństwo, życiową stabilizację i tak wynoszoną na piedestał samorealizację. Odwrócenie porządku to termin adekwatny na określenie tego, co dokonało się w życiu świętego Franciszka z Asyżu. Tradycyjny początek jego historii nie zapowiadał tak zaskakującego finału, a przemiana, jaka się dokonała to zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Dobitne słowa pierwszego biografa świętego Franciszka – Tomasza z Celano nie pozostawiają wątpliwości: „był uważany w ojczyźnie za bardziej próżnego i zuchwałego (…) w marnościach i błazenadach czyniąc niegodziwe postępy bardziej niż wszyscy jego rówieśnicy, oczekiwał podziwu we wszystkich swych uczynkach5.

Nie na darmo nazywano go „królem asyskiej młodzieży”. Jako ów „król” przewyższał swych rówieśników ambicją, hojnością i odwagą w manifestowaniu swej próżności. Bez żenady sięgał po to, co zdecydowanie nie przystawało synowi kupca należącemu do niższego stanu społecznego. Im bardziej kontrowersyjne było zachowanie młodego Bernardone w oczach mieszkańców Asyżu, tym większe było ich zdziwienie, gdy pewnego dnia ujrzeli go zewnętrznie odmienionego, ze śladami bolesnej walki, która rozegrała się w jego wnętrzu. Przyzwyczajeni do jego ekstrawagancji i dotychczasowych żartów, odpowiedzieli kpiną i szyderstwem, jednak czas pokazał, jak bardzo się mylili. We Franciszku naprawdę rozpoczął się czas przemiany.

Wydarzeniem, które prawdopodobnie stanowiło moment przełomowy, a w każdym razie tak znaczący, że zdecydował się wspomnieć o nim w swym Testamencie, było spotkanie trędowatego: „I kiedy odchodziłem od nich, to co wydawało mi się gorzkie, zamieniło mi się w słodycz duszy i ciała; i potem nie czekając długo, porzuciłem świat”6. Dokonało się przewartościowanie. Wyznający dotąd otwarcie swe pragnienia sławy i wielkości, obracający się niemal wyłącznie w wyższych sferach – maiores i nade wszystko stroniący od chorych na trąd, do których czuł nieprzeniknioną odrazę, nagle zdecydował się trwale podzielić los trędowatych, żebraków i innych wyrzutków społeczeństwa pozbawionych praw i powszechnego szacunku.

Ten, który „od czasu młodości był człowiekiem delikatnym i słabym fizycznie i będąc w świecie nie mógł egzystować  inaczej, jak tylko otoczony troskliwą opieką”7, wybrał życie skrajnie surowe i niepewne. Po spektakularnym zrzeczeniu się majątku i zależności od ziemskiego ojca, Piotra Bernardone, rozpoczął życie w oparciu o zawierzenie Bożej Opatrzności. Decyzja radykalnego naśladowania Chrystusa postawiła go w opozycji wobec oczekiwań nie tylko mieszkańców Asyżu, ale przede wszystkim własnego ojca, który dostrzegał w nim godnego spadkobiercę kupieckiego interesu, a także matki, która wypowiadając słowa: „Cóż wy sobie myślicie o moim synu? Jeszcze dzięki łasce będzie synem Bożym”8, z pewnością liczyła na świetlaną przyszłość swego dorastającego dziecka.

Decyzja naśladowania Chrystusa ubogiego pociągała za sobą konieczność zmiany dotychczasowych przyzwyczajeń i sposobu funkcjonowania, a przede wszystkim myślenia, które nazwać można odwróceniem wartości. Wielkość owej metamorfozy w pewnym stopniu oddaje zestawienie świadectw biografów prezentujących zachowanie Franciszka przed i po nawróceniu. Piszą oni, że ten, który wcześniej „pożywienie miał wykwintne i dobrane, gdyż nie tknąłby się nawet potraw, których nie lubił”9, później musiał zadowolić się niekiedy tylko tym, co udało mu się wyżebrać.

Relacja Trzech Towarzyszy przekazała nam bardzo sugestywny opis: „Wszedł do miasta i prosił o jałmużnę od drzwi do drzwi. Mieszał następnie w misce resztki najróżniejszych pokarmów (…) kiedy po raz pierwszy chciał spróbować tej mieszaniny, dostał mdłości; nigdy bowiem nie tknąłby się tak marnych potraw nigdy by nawet na nie spojrzał”10; ten, który wcześniej czerpał przyjemność z wyszukiwania strojów wykwintnych i wzbudzających podziw otoczenia i „nie miał żadnego umiaru w ubieraniu się, sprawiał sobie zawsze droższe szaty niż mu przystało. W swej płochości był tak bardzo próżny, że czasami nakazywał szyć dla siebie ubranie częściowo z bardzo drogiego materiału, a częściowo z bardzo lichego”11, po nawróceniu „okrywał swe biedne ciało jedną tuniką połataną do tego lichymi szmatami”12. Gdy dziwiono się, jak można nosić tak szorstki habit, odpowiadał: „dzięki łasce i przyzwyczajeniu tę trudność można łatwo pokonać”13. Skutkiem takiego podejścia, stopniowo z człowieka cielesnego, który stale dogadzał ciału i spełniał wszystkie jego zachcianki, stał się człowiekiem duchowym, który „ujarzmiał swe ciało chłostą i niedostatkiem”14. Ten, który wcześniej organizował wystawne przyjęcia i czuł się doskonale będąc w centrum zainteresowania, później „postanawiał porzucić przebywanie z ludźmi i uciec na całkowite pustkowie, iżby (…) samotnie stanąć przed Bogiem, oddzielony odeń tylko przegrodą ciała”15. Wreszcie ten, który w opinii otoczenia „nie mógł żyć inaczej, jak tylko w sposób zbytkowy”16, po wyborze życia ewangelicznego, jakby na przekór dotychczasowym przyzwyczajeniom, bardzo troszczył się, by „nie zanurzyć się jakimś sposobem w zbytkach, tak, że skłaniając się raczej zawsze ku brakowi niż ku obfitej dostateczności lub przesadzie, aż do najwyższego wymogu konieczności, z trudem choćby naczynie w domu pozostawił”17. Z radością wyrzekał się nie tylko przyjemności związanych z jedzeniem i ubraniem, lecz także tych połączonych ze sposobem podróżowania, pracy i odpoczynku.

Wybierając radykalne ubóstwo, paradoksalnie stał się szczęśliwym posiadaczem bogactwa przewyższającego chwilowe zadowolenie płynące z posiadania dóbr materialnych. Święty Bonawentura trafnie więc skonkludował: „Posiadał wszystko w Bogu, a Boga we wszystkim”18. Tym, którzy odważyli się naśladować ów radykalizm, święty Franciszek powtarzał: „W żaden sposób nie wyrzeka się doskonale świata ten, kto w zakamarkach swego serca zostawia choćby najmniejsze miejsce dla własnego sposobu myślenia”19. Rezygnacja z własnej woli oraz ufne powierzenie się woli Bożej i zdanie całkowicie na Jego miłosierdzie to kwintesencja franciszkańskiej postawy małości – pragnienia umniejszenia się oraz prosta droga do osiągnięcia pokoju serca. Powierzenie dobremu Bogu swojego  życia  uwolniło serce Biedaczyny od troski o siebie i rozpaliło w nim pragnienie cierpienia dla zbawienia dusz oraz pragnienie  męczeńskiej śmierci na wzór Chrystusa.

Zaskakująca jest jego modlitwa w czasie, gdy szczególnie mocno udręczony był licznymi chorobami: „Panie Boże, dziękuję Ci za te wszystkie bóle i proszę Cię, mój Panie, abyś je stokrotnie pomnożył, jeżeli takie jest Twoje upodobanie20. Owo pragnienie współcierpienia z Chrystusem to wyjątkowo sugestywny znak metanoi, która dokonała się we Franciszku, w którym młodzieńcza koncentracja na sobie i własnym rozwoju tak zdecydowanie ustąpiła miejsca altruistycznemu pragnieniu współuczestniczenia w dziele zbawienia – „Mawiał, że nie ma nic ważniejszego, od zbawienia dusz21.

Kontemplacja Ukrzyżowanego wzbudziła w nim pragnienie bycia najmniejszym, pogardzanym i nic nie znaczącym: „starał się bardzo okazać się małowartościowym tak w oczach własnych, jak i w oczach innych; ukryte braki wyznawał publicznie, a dary Dawcy ukrywał w tajemnicy swego serca, aby nigdy nie otrzymywać pochwał”22. Zwierciadło doskonałości potwierdza tę myśl stwierdzeniem: „jego zdaniem i pragnieniem to wzgardzenie było największym wywyższeniem w oczach Boga i ludzi23.

Jego pokorny sposób bycia wyraźnie wyróżniał się na tle średniowiecznego społeczeństwa, w którym naprawdę liczyli się tylko szlachetnie urodzeni, bogaci, duchowni bądź solidnie protegowani. Franciszek, idąc całkowicie pod prąd takiemu wartościowaniu, udowodnił, jak wielką siłę i determinację daje ufne powierzenie się Bogu. Ono to stało się podstawą jego nowatorskiej koncepcji jałmużny, której nie uważał za wstyd czy oznakę słabości, ale przeciwnie – za „największe szlachectwo, godność królewską wobec Boga i zaszczyt w oczach Tego, który choć był Panem wszystkiego, dla nas zechciał stać się sługą wszystkich”24. Co więcej, Franciszek odwrócił tradycyjne rozumienie jałmużny, gdyż za prawdziwie obdarowanego uważał nie tego, który otrzymuje, a tego, co daje. Zachęcał: „Pokornie proście o jałmużnę, jako zapłatę ofiarując miłość Bożą”25.

Kolejnym przykładem ewangelicznego odwrócenia porządku, będącym zarazem świadectwem dojrzałego przeciwstawienia się wszechobecnemu hedonizmowi i egocentrycznej mentalności oraz charakterystycznej dla mężczyzn skłonności do brania rzeczywistości w swoje ręce i samodzielnego decydowania, jest zaniechanie czynnego działania i ufne powierzenie się Bogu. Gdy narastający w zakonie kryzys sprawił, że bracia wierni ideałom Franciszka zachęcali go do stanowczej reakcji i skutecznego rozprawienia się z adwersarzami,  spokojnie odpowiedział: „Największą pomocą, z jaką mógłbym przyjść zakonowi braci jest to, bym codziennie wytrwale modlił się za niego do Pana, by On nim kierował, osłaniał go i bronił”26. W ten sposób naturalna ludzka troska o dzieło, które zapoczątkował i za które czuł się odpowiedzialny, ustąpiła miejsca zawierzeniu Bożej mądrości i przyjęciu roli pośrednika przyzywającego Bożego miłosierdzia.

Zachwyca odwaga Biedaczyny, który sam jeden, nie znany, wyśmiany i bezbronny stanął w opozycji do całego asyskiego społeczeństwa. Realizując nowatorską koncepcję życia, okazał bezgraniczne posłuszeństwo Bożemu natchnieniu – „ Nikt mi nie wskazywał co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej”27. Stał się prekursorem drogi, co choć niepozorna, przyczyniła się do odnowy Chrystusowego Kościoła, który zgodnie z proroczym snem papieża Innocentego III, chylił się ku upadkowi. Ta misja Franciszka stała się możliwa dzięki jego wewnętrznej metamorfozie będącej owocem cierpienia i różnych form ubóstwa, które stopniowo wyzwoliły go od niego samego, potrzeby prestiżu oraz lęku przed samotnością i śmiercią, a w ostateczności pozwoliły odkryć, kim naprawdę jest w Bogu, gdyż jak sam stwierdził: „Człowiek jest tym tylko, czym jest w oczach Boga i niczym więcej”28. Odkrycie prawdy o byciu umiłowanym bezwarunkowo dzieckiem Boga uwolniło go od presji robienia dobrego wrażenia oraz bycia niezawodnym.

Richard Rohr, analizując duchowość świętego Franciszka, jego wewnętrzną siłę i zdolność do uzdrawiania i zmieniania rzeczywistości nazwał go wewnętrznym autorytetem: „To autorytet wynikający z wejścia na obszar, nad którym nie mamy absolutnie żadnej kontroli, by następnie wyjść po drugiej stronie – w pełni życia, a przez to zdolni do zaproszenia innych do wkroczenia w Wielką Przestrzeń. Franciszek i Klara są przykładami ludzi, którzy rzucają się w tę Wielką Przestrzeń paradoksu i absurdu z wyboru, a także z całkowitą wolnością29.

s. Chrystiana Anna Koba CMBB

Przypisy:

  1. 3T 4,4.
  2. Mt 20, 26.
  3. Mem 9,7.
  4. 3T 11,1.
  5. Vita brevior 2.
  6. T 3.
  7. ZbA 50.
  8. ZbA 2,6.
  9. 3T 22,2.
  10. 3T 22,6.
  11. 3T 2,7.
  12. Mem 130.
  13. BKp 4,7.
  14. Mem 129.
  15. VbF 103.
  16. 2Zw 34.
  17. JL 32,1.
  18. 2Bon 3,6.
  19. 1Bon 7,2
  20. 1Bon 14, 2,7.
  21. Mem 172,2.
  22. 2Bon 3,4.
  23. 2Zw 44, 7.
  24. 2Zw 23,14.
  25. 1Bon 7,5.
  26. ZbA 112
  27. T 14.
  28. Np 19,2.
  29. Rihard Rohr, Siewca Miłości. Własna droga Franciszka z Asyżu, Kielce 2015, s. 48.

Może Cię również zainteresować