Duchowość św. Weronika Giuliani

Oblicze Boga Ojca widziane oczyma Weroniki Giuliani cz. I

15 marca 2017

Ojciec Marco Ferrario OFM proponuje nam serię refleksji dotyczących figury Boga Ojca w ujęciu świętej Weroniki. Poprzez modlitwę Ojcze nasz zostaniemy wprowadzeni w oglądanie Ojca oczami Weroniki.

Ojcze nasz, który jesteś w niebie

Rozpoczynamy od pytania: jakie jest oblicze Boga, które wyłania się z pism Weroniki, a dotyczy słów: Ojcze nasz, który jesteś w niebie.
Święta Weronika mówi nam, że Bóg jest Stwórcą, ale mówi nam również o motywacji, dla której Bóg stwarza duszę (często będę używał tego słowa dusza, które dla Świętej oznacza całą osobę). Bóg stwarza duszę dla Królestwa niebieskiego i tę duszę wydobywa z nicości.
Inna nowość, jaką znajdujemy u Weroniki, odnosi się do tego, że Bóg jest Matką. Bóg jest Matką, która rodzi, i oprócz tego, że rodzi bezustannie, pozwala zrozumieć duszy, a więc osobie, że jest Jego dzieckiem, dając jej nie tylko swoją łaskę, ale także całe swoje serce. Poza tym, że Bój jest Ojcem i Matką (tu znajduje się słowo troszkę nieprzyjemne dla naszych uszu, jednak Weronika używa go bez problemu), Bóg jest Panem naszego życia, jeśli nawet my tego nie rozumiemy do końca. Normalnie pan ma żądania i zniewala; natomiast Bóg prosi nas o „pozwolenie”, by panować w naszej duszy. Jest więc Panem, który realizuje swoje zadanie, otrzymawszy naszą zgodę, nigdy wbrew naszej woli. On pragnie być Panem w tym sensie, by panować nad nami w sposób absolutny, z bardzo prostego motywu: aby nam błogosławić, by czynić nam dobro.
Weronika mówi nam również, że Bóg jest Prawdą, poprzez którą nieustannie pozwala nam poznawać prawdę o nas samych. Jeśli my w niektórych momentach naszego życia skłaniamy się ku kłamstwu, nie ma tam Boga, nie jesteśmy z Nim w harmonii; będzie tam wiele innych rzeczy, ale gdzie nie ma prawdy, nie może być Boga.
Weronika mówi jeszcze, że Bóg jest cały miłosierdziem . Bóg jest Ojcem cierpliwym i wiernym, który stworzył nas nie dlatego, że nas potrzebował, ale tylko po to, by móc nas kochać, bez żadnego innego celu. Weronika utrzymuje również, że Bóg objawia tę swoją miłość zarówno w stworzeniu jak i w odkupieniu, to znaczy w fakcie, że nas zbawił, umierając na krzyżu. Bóg mógł nas zbawić na tyle innych sposobów, także tylko poprzez gest, poprzez słowo. Czy jest coś niemożliwego dla Boga? Nie. Więc: dlaczego Bóg wybrał drogę krzyża? Ponieważ poprzez krzyż ukazał nam jak wielka jest Jego miłość do nas. Mówi nam: zobacz, że jestem gotów umrzeć dla ciebie!, nie w słowach, ale czynem. Bóg jest więc Stwórcą i Zbawcą, tak że Weronika jest wciąż zdumiona faktem, że Bóg, w przeciwieństwie do tego, co robimy my, nie składa dla naszego zbawienia ofiar i całopaleń, ale w Jezusie ofiarowuje samego siebie. Bóg składa siebie samego na ołtarzu krzyża. Weronika wychodzi więc od tego wyrażenia: dusza kosztuje tyle ile sam Bóg. Nie jesteśmy więc drobnostką, jesteśmy warci naprawdę tak wiele.
Tu otworzę nawias, ale nie chcę przedłużać. Musimy być jednak uważni na jedną rzecz. Kosztujemy tyle, ile sam Bóg, a więc jesteśmy warci wiele, ale uwaga aby sobie nie pochlebiać, ponieważ mamy znaczenie na tyle, na ile Boga postawimy na świeczniku. Według miary, w której my się uniżymy, On nas wywyższy. Dlatego musimy stawiać opór pokusie, by manifestować swoją wartość, niszcząc wartość innych osób. Eksponuje się tytuły zasług, wszystkie cnoty, by powiedzieć: zobacz, ile jestem wart!, ale to nie jest optyka Boga. A więc jesteśmy warci tyle, ile sam Bóg – tak mówi Weronika (i kosztujemy tak wiele) – pod warunkiem, że Boga umieszczamy na świeczniku.
Ale jest jeszcze inna cecha: Bóg nie jest zazdrosny o swoje bóstwo. Uczynił już tak wiele stwarzając nas, ale działa również w naszych sercach, abyśmy byli jak On sam, aby nas przebóstwić. Chce nas uczynić podobnymi do siebie i jednocześnie zamieszkuje w nas, uzdalnia nas do tego. Daje nam konieczne cnoty, byśmy byli przebóstwieni i uczy nas również, jak je praktykować, usuwając wszelkie przeszkody, by mogło się to dokonać. Weronika mówi, że Bóg zachowuje się jak mama: kiedy dziecko wraca późno, nie ogranicza się do tego, by powiedzieć: Jedzenie jest na piecu; odgrzej je sobie! Nie! Bóg przychodzi, wkłada jedzenie do pieca, podgrzewa je i potem usługuje nam przy stole. Kapitalna różnica? Bóg chce nas nie tylko przebóstwić, nie tylko mówi nam: To są przepisy, staraj się nieco, by się do nich dostosować. Mówię ci, co jest dobre, a co złe, a ty postępuj właściwie. Nie! Bóg mówi nam, co jest dobre, a co złe, ale uzdalnia nas również praktykowanie tego dobra i pokonania zła. Bierze nas za rękę i prowadzi powolutku. To całkiem co innego! Pewnie, to wszystko wymaga z naszej strony dyspozycyjności, ponieważ Bóg bez nas nic nie uczyni. Jeśli mówimy nie, związujemy Mu ręce i nie uczyni nic, ponieważ wobec naszej wolności, także On zdejmuje sandały, uważając nas za ziemię świętą. Nie stosuje wobec nas przemocy, nie zmusza nas, abyśmy się stali jak On, byśmy byli zbawieni. Rozumiecie jak Bóg nas szanuje?
A teraz zróbmy inny kroczek naprzód. On jest miłosierny i chce zjednoczyć się z nami. Weronika mówi właśnie o uścisku. Wyobraźcie sobie trochę tego Boga, który obejmuje duszę, całą naszą osobę, ponieważ chce abyśmy się stali jedno z Nim. Bóg nas przebóstwia, abyśmy mogli stanowić część Trójcy Przenajświętszej, abyśmy mogli wejść w komunię z Nim. Och, zauważcie, że to śmiały plan!
I aby to było możliwe, co czyni Pan? Weronika mówi że On prosi nas o pozwolenie – poprzez swą miłość – aby „ogołocić” naszą duszę. To jest warunek, bez którego nic się nie zrobi.
I tu, z naszej strony, mogą pojawić się trudności. Aż dotąd projekt wydawał się piękny, ale jak można go zrealizować? Miłość Boga powolutku przystępuje do usuwania tego wszystkiego, co jest naszym „JA”, które chce być zawsze okadzane przez wszystkich i przez wszystko. Tylko usuwając nasze „JA”, a więc naszą wolę, ta przestrzeń może być wypełniona wolą Boga. Bóg ogałaca naszą duszę, bierze ją w posiadanie i tak pozwala nam ofiarować się Jemu. Tylko w ten sposób możemy wejść w komunię z Trójcą Przenajświętszą, ponieważ to On nas wypełnia, zamieszkuje nas i przekształca.
Musimy jednak usuwać, usuwać… musimy pozwolić Jemu, aby usuwał. Ale my nawet nie wiemy co dobrze jest usunąć, a co nie. Co do niektórych rzeczy, jesteśmy z pewnością zgodni: grzech. Z tym nie ma problemu, wiemy, że grzech jest grzechem, a więc trzeba go usunąć. Jest natomiast wiele innych rzeczy, które są dobre, ale które, chociaż są obiektywnie dobre, mogą być przeszkodą w tym zjednoczeniu z Bogiem. I jako że bardzo często nie wiemy dokładnie które to są rzeczy, lepiej zostawić przestrzeń Panu, aby to On z delikatnością, z inteligencją i mądrością, wykonał to dzieło. My jednak musimy uczyć się mówić: Tak, oto ja, przychodzę, by pełnić Twoją wolę.
I aby być w stanie to czynić musimy dobrze zrozumieć, że Bóg Ojciec chce uczynić to wszystko tylko w jednym celu: aby uczynić nas szczęśliwymi. Może wydaje się to rzeczą dziwną, ponieważ niestety wielu chrześcijan ma poczucie, że Bóg nie chce ich szczęścia. Może nie mówią tego otwarcie, ale skrycie uważają, że Bóg jest zadowolony, kiedy my cierpimy, że Bóg jest zadowolony, kiedy my czynimy pokutę, że Bóg jest zadowolony, kiedy do naszego domu wkracza żałoba. Chciałbym wiedzieć, gdzie to jest napisane! I jeśli my ukazujemy Boga w ten sposób, robią dobrze ci, którzy nie wierzą w tego Boga, inaczej byliby głupcami. To jest Bóg, którego nie można kochać!
I oto Weronika przedstawia nam Boga innego i mówi: Ojciec chce twojego szczęścia i aby pozwolić ci osiągnąć to twoje szczęście, czyni to wszystko. Jasne, musisz ogołocić twoją duszę, musisz zostawić twoją wolę, ale tylko w tym celu, w tym celu! Więc Bóg chce naszego szczęścia i tworzy tę komunię z Nim, która nie jest niczym innym, jak próbką, przedsmakiem tego, co nadejdzie potem w życiu wiecznym.
Jest ostatnia rzecz, dotycząca tego punktu, dosyć ciekawa. Mówimy słusznie, że jesteśmy zaproszeni do kontemplacji Boga, ale Weronika mówi nam również, że dzieje się coś przeciwnego: że Bóg kocha wpatrywać się w naszą duszę łaskawymi oczami. Zobaczcie, jakie to piękne! Bóg czyni duszę i wpatruje się w nią jak mama na swe stworzenie spojrzeniem życzliwym, dobrym, a nie podejrzliwym i nie próbuje znaleźć grzechu i tego, co nam nie wychodzi. Nie taki jest nasz Bóg!
On patrzy na swe stworzenie oczami łaskawymi, kontempluje je, cieszy się nim i w ten sposób my stopniowo przemieniamy się i jeśli pozwalamy się przekształcać, czynimy Boga szczęśliwym, radosnym. Rozumiecie, jaki obraz Boga nam się wyłania? Może jest trochę inny od tego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni.
Pozostaje ostatni punkt: jak wchodzić w relację z takim Ojcem?
Jeśli Bóg jest dobrym Ojcem, który kocha, właściwym jest odnosić się do Niego jak dzieci. Jest Ojcem, który daje nam wszystko, co konieczne, aby dorastać, ale my musimy być uważni na to, co Bóg czyni w nas, w przeciwnym wypadku ryzykujemy, że udaremnimy Jego działanie. Aby mówić Mu tak, musimy mieć „węch”, który jest nam dany przez Ducha Świętego, który uzdalnia nas do zrozumienia, że w tej sytuacji, w tym wydarzeniu, obecny jest Bóg.
I aby usposobić się do otrzymania całego dobra, które Bóg Ojciec chce zdziałać w nas, konieczne jest uczenie się pełnienia Jego woli. Weronika zrozumiała dobrze, że gdy ogałacamy się z własnej woli, aby przyjąć wolę Bożą, Bóg wprowadza swoją miłość do duszy. W tym miejscu święta Weronika może odpowiadać bezpośrednio na nakazy Boże, ponieważ to Bóg jest posłuszny Bogu, to znaczy, Miłość Boża w niej jest posłuszna Bogu. Z tego punktu widzenia Weronika była mistrzynią w negowaniu siebie samej, w zostawianiu własnej woli, ze względu na wolę Bożą. W tym momencie będzie mogła odpowiedzieć na polecenia Boga, ponieważ, jak mówi, dzieje się tak: jeśli usuwam moją wolę, wkracza wola Boga, wkracza miłość Boga; dlatego gdy Bóg żąda czegoś od mojej duszy, skoro wewnątrz mnie znajduje się miłość Boża, to właśnie Bóg, albo lepiej miłość Boża, jest posłuszna Bogu. Staje się w ten sposób łatwe czynienie tego, czego chce Bóg, a co jedynie o własnych siłach jest nieosiągalne.
Aby streścić, możemy powiedzieć, że Bóg działa, jeśli Mu na to pozwolimy. On ogałaca nas z „JA”, przebóstwia duszę, daje królestwo wieczne. Weronika mówi po prostu: daje nam powódź łaski. Musimy jednak pozwolić Mu działać, nie stawiać Mu oporu. Będziemy mogli mieć wszystko, jeśli będziemy gotowi wyrzec się wszystkiego, to znaczy musimy ogołocić się całkowicie i wtedy będziemy mieli wszystko. To prawo, od którego nie ma ucieczki.
A teraz mała refleksja: zdarza się niekiedy, że bardzo skarżymy się na to, co się dzieje. W tym miejscu musimy postawić sobie pytanie: Co czyni we mnie dobry Ojciec? Co mówi do mnie Bóg? To, co mówię do was, musi przejść na poziom konkretów. Kiedy Bóg usuwa z nas wszystko to, co nieużyteczne, czasami czyni to mówiąc nam o tym i my to rozumiemy i wchodzimy na tę drogę. Ale innym razem nasze „JA” jest tak zakorzenione w nas, nasza wola jest tak zakorzeniona, że sami nie zdołamy jej usunąć. Bezpieczną drogą jest wtedy powiedzieć Panu: usuwaj Ty! I dać Mu wolną rękę. Gdy zdarzają się nam jakieś niepowodzenia, cierpienia, uwaga, nie możemy mówić, że Bóg tego chciał, ponieważ wtedy Bóg byłby potworem, który chce naszego cierpienia. Zważywszy, że Pan pozwolił, aby to się zdarzyło, nawet jeśli tego nie chciał, musimy pytać, czy to może posłużyć nam w ogołoceniu nas z „JA”. Bóg nie chce, abym grzeszył, to pewne! A jednak na to pozwala.
Oto teraz zapraszam was i siebie, aby przyjrzeć się temu, co się nam przydarzyło. Co Bóg mówi mi przez to, co się zdarzyło w moim życiu? Również w odniesieniu do naszego kraju, do świata. Co mówi Bóg?
Będziemy mieli wszystko, kiedy będziemy gotowi wywłaszczyć się ze wszystkiego. Święta Weronika syntetyzuje to w ten sposób: Ta dusza jest Boga, nie nasza, wyszła z Jego ojcowskiego serca. W konsekwencji nie należymy do siebie: nasza dusza, nasze życie, nasze istnienie ma być zwrócone Bogu. W jaki sposób możemy je oddać Bogu? Weronika mówi „handlując nimi” to znaczy rozdzielając łaski, jakie otrzymujemy od Boga. W ten sposób odwzajemniamy Bogu miłość i miłosierdzie, które On nam daje, rozdając je naszym braciom i siostrom.
Istnieje ruch, który wychodzi od Boga, schodzi, jeśli pozwalamy Mu działać, przekształca nas, ale potem ta miłość musi powrócić do Boga poprzez bliźniego i w ten sposób obieg jest ukończony.
Możemy postawić sobie to samo pytanie, które Weronika postawiła sobie: O duszo moja, Bóg ukazuje ci to wszystko, co zdziałał dla ciebie, dla twego ocalenia, dla twego zbawienia, a ty co myślisz, co robisz? To jest pytanie również dla nas. Bóg pokazuje nam to wszystko, co czyni w nas, a my, co myślimy? Co czynimy? Jakie konkretne decyzje podejmujemy w naszym życiu?
Jeśli wejdziemy w postawę słuchania prawdopodobnie coś będzie się działo, coraz bardziej pozytywnego, coraz piękniejszego, ponieważ jesteśmy tu, aby bardziej pozwolić Bogu nas kochać i pozwolić Mu usuwać to wszystko, co Mu to utrudnia. To jest cel, dla którego tu jesteśmy: czynić szczęśliwym także Jego, ponieważ On stara się uczynić szczęśliwymi nas i my, za każdym razem, gdy odpowiadamy Mu, czynimy Go szczęśliwym.

Łóżko, na którym zakończyła życie św. Weronika. Widać na nim położone przez siostry intencje nadesłane przez wiernych.

Na podstawie artykułu zamieszczonego w biuletynie „Santa Veronica” Anno XLVIII – n.2 – dicembre 2013.
Polecamy: www.santaveronicagiuliani.it

Może Cię również zainteresować

Brak komentarzy

Dodaj komentarz