Ci, którzy widzieli jak Franciszek, rozpieszczany przez rodziców, spełniał wszystkie swoje zachcianki, świetnie bawił się za pieniądze swego ojca i jak lekką ręką trwonił je według własnego uznania, mogli być pod wrażeniem jego swobody bycia i wolności decydowania. Również ci, którzy podzielili wraz z nim smutną dolę jeńców wojennych uwięzionych w perugiańskim więzieniu, zdumieli się jego nieskrępowanym zachowaniem, bowiem „jego współwięźniowie byli szczególnie przygnębieni, on zaś, z natury radosny i pogodny, nie wydawał się być smutny, lecz w jakiś sposób uradowany” (VbF 4,2), bez skrępowania oznajmił wszystkim: „Cóż myślicie o mnie? Jeszcze będę uwielbiany przez cały świat” (VbF 4,4). Ta swoboda i optymizm sprawiały wrażenie dojrzałości i wewnętrznej wolności, jednak nie mogły równać się z tym stanem ducha, który stał się jego udziałem od chwili, gdy odkrył swą godność dziecka Bożego i pozwolił się prowadzić Bożemu Duchowi. Pierwszy biograf – Tomasz z Celano, podsumowując życie św. Franciszka z Asyżu , napisał o nim: „górował nad wszystkimi sercem wolnym i szlachetnym. Ci, którzy doświadczyli jego wielkoduszności wiedzą, jak we wszystkim był wolny, jak wyrozumiały, jak we wszystkim bezpieczny i odważny, z jaką mocą, z jakim zapałem ducha deptał wszystko, co światowe” (VbF 120, 7).
Droga do osiągnięcia takiego stanu była długa, wymagała wielu wyrzeczeń oraz wytrwałej współpracy z łaską Bożą. Świadomość wyzwalającego działania łaski sprawiła, że Franciszek pozwany przez swego ojca, odmówił stawienia się wobec władzy świeckiej, uzasadniając, że „łaska Boża uczyniła z niego człowieka wolnego i niepodlegającego więcej radzie miasta” (3Soc 19,3). Konsekwencją był publiczny sąd przed biskupem Asyżu, który okazał się jednym z momentów przełomowych w nawróceniu Franciszka: świadomy wybór Ojca niebieskiego, który utwierdził go w godności Bożego dziecka, zorientował na pełnienie woli Bożej i uwolnił od lęku o przyszłość. Słowa, które Franciszek wypowiedział do swego ojca Piotra: „Aż dotąd nazywałem cię ojcem na ziemi, teraz zaś będę mógł bezpiecznie mówić Ojcze nasz, któryś jest w niebie, w Tobie złożyłem wszelki skarb, wszelką ufność i nadzieję” (LegM 2,4,4), od tej chwili stały się oficjalną manifestacją wyzwalającej świadomości i zapowiedzią nowego życia opierającego się na zaufaniu Bożej Opatrzności. Franciszek odchodził stamtąd „bezpieczny i swobodny” (por. LegM 2,5,1), lecz już chwilę później doświadczył pierwszej próby: napadnięty przez bandytów nie stracił swej ufności i pewnym głosem zapewnił: „Jestem heroldem wielkiego Króla” (LegM 4,5,3). Kolejne wyzwanie stanowił konflikt z rodzonym ojcem Piotrem Bernardone, który ilekroć go spotkał obrzucał przekleństwami, a także konfrontacja z mieszkańcami Asyżu, którzy otwarcie drwili, nie wierząc w szlachetne motywy jego przemiany. Autor Relacji Trzech Towarzyszy tak relacjonuje te trudne wydarzenia: „Wielu kpiło sobie z niego uważając go za szaleńca (…) On jednak nic nie robiąc sobie z kpin, z żarliwością ducha dziękował Bogu” (3Soc 21,9). Doświadczył też wielu trudnych epizodów, które pomogły mu poznać prawdziwe motywy postępowania i przełamać dotychczasowy wstyd, na przykład wtedy, gdy żebrząc o oliwę do lamp w kościele św. Damiana, natrafił przed jednym z domów na grupę radośnie bawiących się ludzi. Oblany wstydem w pierwszej chwili wycofał się, lecz po modlitwie, żałując swej opieszałości, powrócił i swobodnym głosem przyznając się do zawstydzenia, poprosił o oliwę i ją otrzymał (por. Mem 13,1). Podobną walkę z samym sobą stoczył kilkanaście lat później, gdy podczas pobytu w Ziemi Świętej stanął wobec dylematu, czy po otrzymaniu proroctwa zwiastującego klęskę wojsk chrześcijańskich, odwieść je od oblężenia Damietty. Podczas gdy on obawiał się wyśmiania i wzgardy, jeden z towarzyszy poradził mu: „Ojcze, nic sobie nie rób z sądów ludzkich, ponieważ nie od teraz mają cię za głupiego. Uwolnij swe sumienie i bardziej bój się Boga, aniżeli ludzi” (Mem 30,5). Franciszek posłuchał, przestrzegł chrześcijan przed grożącym niebezpieczeństwem i tak jak przewidywał, spotkał się z szyderstwem i drwiną. Nie trwały one jednak długo, gdyż zgodnie z zapowiedzią, walka zakończyła się haniebną klęską chrześcijan.
Wolności rozumianej jako otwartość na nowe doświadczenie, tolerancji odmienności i niezależność od wszystkiego, co utrudnia Boże prowadzenie, uczył się Franciszek i jego pierwsi bracia stopniowo. Kronika hagiograficzna zatytułowana Anonim z Perugii przekazuje ważne świadectwo dotyczące początków braterstwa: „Kiedy szli przez miasto, prosząc o jałmużnę, mało kto im coś dawał, ale mówili im: „Porzuciliście swoje mienie, a chcecie zjadać cudze”. I tak cierpieli bardzo wielki niedostatek. Także ich rodzice i krewni prześladowali ich, a inni z owego miasta, mali i wielcy, mężczyźni i kobiety, gardzili nimi i wyśmiewali jako pomylonych i tępaków” (De inceptione 17,3). To odrzucenie i pogarda nie zniechęciło ich i nie pozbawiło determinacji trwania przy ewangelicznych ideałach. Na wątpliwości, które biskup Asyżu Gwido wyraził w słowach: „Widzi mi się, że wasze życie jest bardzo twarde i ostre, by nie posiadać niczego na tym świecie, ani nic nie mieć”, Święty Boży odpowiedział: „Panie, jeślibyśmy mieli jakie posiadłości, to byłaby nam konieczna broń do ich ochrony, ponieważ stąd właśnie zwykły brać się przeszkody w miłości Boga i bliźniego. Przeto nie chcemy na tym świecie posiadać niczego, co doczesne” (De inceptione 17,7). Odpowiedź Franciszka jest dowodem na to, jak wielka była jego wolność od szukania zabezpieczeń oraz ufność w Boże prowadzenie. Takiej postawy uczył swych braci, powtarzając im, że gdy będą zachowywać to, co przyrzekli Panu, Pan będzie im dostarczał rzeczy koniecznych, tak w krajach niewiernych, jak i w krajach ludzi wierzących” (SpLem 37,22). Posłuszeństwo Franciszkowym wskazaniom sprawiło, że przez długi czas bracia, szczególnie przebywający w miastach, „nie zbierali, ani nie przyjmowali jałmużny więcej niż było to konieczne na jeden dzień” (Sp Perf 19,6), natomiast ich wewnętrzna wolność od chęci posiadania dóbr materialnych sprawiała, że choć faktycznie ubodzy i pozbawieni zabezpieczeń, „wszędzie byli bezpieczni, nieskrępowani żadną obawą, wolni od wszelkich trosk. Ich ducha nie dręczył niepokój i bez troski myśleli o dniu jutrzejszym” (LegM 4,7,3). Święty Franciszek nakreślił przed nimi drogę do wolności rozumianej jako zupełne wyrzeczenie, tzn. rezygnacja z wszystkiego, co człowiek może uznać za swoje bogactwo: materialne, intelektualne, a nawet duchowe. Był przekonany, że główną przeszkodą w staniu się posłusznym narzędziem w rękach Boga, jest kierowanie się własną wolą: „W żaden sposób nie wyrzeka się doskonale świata ten, kto w zakamarkach swego serca zostawia choćby najmniejsze miejsca dla własnego sposobu myślenia” (LegM 7,2,2). Stan ogołocenia, czyniący człowieka dyspozycyjnym dla Boga, Franciszek obrazowo przedstawia jako „nagi w ramionach Ukrzyżowanego” (LegM 7,2,2). Nagi w ramionach ukochanego Boga, to wolny od troski o siebie, całą ufność pokładający w Bogu. Taka jego dyspozycja wobec Boga, w połączeniu z otwartością na nowe doświadczenia sprawiły, że Franciszek nie planując zakładania żadnej wspólnoty, stał się założycielem jednego z najliczniejszych zakonów w Kościele i prekursorem nowej duchowości. To skutek uległości Bożym natchnieniom, które skierowały go na drogę rad ewangelicznych przeżywanych we wspólnocie, łącząc w sposób nowatorski kontemplację z czynnym apostolstwem. Pewność otrzymania od Boga misji odbudowy Kościoła, dała Franciszkowi odwagę stawania przed jego namiestnikami: kilkakrotnie rozmawiał z papieżami, kardynałami i biskupami. Odważnie konfrontował się z tymi, którzy poddawali w wątpliwość słuszność obranej przez niego drogi. Przekonanie o jej prawdziwości, a także posłuszeństwo Duchowi Świętemu dały mu wyjątkową moc i odwagę głoszenia, mimo braku wykształcenia teologicznego, jak wtedy gdy „ w sposób jak najbardziej stanowczy wygłosił kazanie do kardynałów w obecności wielmożnego papieża Honoriusza. A podziwiając wielką stanowczość męża Bożego, skruszeni w sercu poczuli, że przelewała się w nim obficie łaska boska” (Vb 68,224). Zgodność życia i głoszonej nauki, a także troska o zbawienie dusz, dawały mu pewność przepowiadania i sprawiały, że odważnie i „z tą samą stałością ducha przemawiał do wielu jak i do nielicznych” (Vb 57,224). Nie bał się też publicznie pokutować za grzechy i przyznawać do własnych słabości, choćby tylko zaistniały w myśli: „Nie chciał bowiem niczego ukrywać przed ludźmi, co jawne było przed Panem” (Sp Perf 62,4). Ze spokojem przyjmował sytuacje, w których ujawniała się jego niewiedza, czy niekompetencja, gdyż „nie przejmował się tym, że inni widzą jego niedoskonałość” (Vb 58,223). Pewny miłości swego Boga, wolny od obłudy i lęku przed odrzuceniem przez człowieka, w każdym dostrzegał swego brata, któremu pragnął głosić Dobrą Nowinę, nie zważając na klasę społeczną, stan posiadania, moralny, czy pełniony urząd. Z jednakową troską pochylał się nad trędowatymi, muzułmanami, bogatymi i bezdomnymi: „każdemu udzielał to, co mu się należało” (Vb 54.) Dzieje błogosławionego Franciszka zawierają opowiadanie o spotkaniu św. Franciszka z kobietą cudzołożną, która próbowała nakłonić go do grzechu. Franciszek nie dość, że nie uległ pokusie, to cudownie ujarzmiając palący ogień przyczynił się do nawrócenia kobiety (por. Actus 27,9-14).
Franciszek był rzeczywiście ubogi i pozbawiony nieuporządkowanego przywiązania, dlatego św. Bonawentura mógł napisać o nim: „posiadał wszystko w Bogu a Boga we wszystkim” (Legm 3,6,1). Taka dyspozycja, chroniąca przed zawłaszczaniem i niespójnością, uczyniła go bratem wszystkich stworzeń i przywróciła stan pierwotnej niewinności: „ten święty mąż, pełen prostoty i prawości, przywrócony został do stanu pierwotnej niewinności” (Legm3.6). Według Tomasza z Celano: „wszystkie stworzenia nazywał braćmi i w ten sposób uwznioślony, nie doświadczony przez innych, wzrokiem serca rozpatrywał głębokie tajemnice stworzeń, jak ten, co już wszedł do wolności dzieci Bożych” (VbF 81,6).
Tęsknota za Bogiem prowadziła go do kontemplacji i pragnienia nieustannego trwania w Bożej obecności: „Jego największym staraniem było pozostać wolnym od wszystkiego, co jest na świecie, iżby nawet na jedną godzinę nie zburzyło mu pogody ducha coś, co uważał za proch i pył” (VbF 71,1-2). Osiągnął taki stan wewnętrznej wolności, że w odpowiedzi na zapewnienie o zbliżającej się śmierci, mógł z pełną szczerością wypowiedzieć słowa: „tak jestem zjednoczony z moim Panem, że jednakowo jestem zadowolony ze śmierci i z życia” (SpPerf 122,5). Tomasz z Celano zaświadczył o nim, że nie tylko pozbył się troski o swoje życie doczesne: „Dla siebie stał się jakoby porzuconym naczyniem, nie obciążony żadną obawą, żadną troską o ciało” (VbF 53,2), ale też „stał się zupełnie niewrażliwy na ziemskie przyjemności” (LegM 10,1,1). Choć cierpiał na wiele chorób, nie zamierzał podjąć leczenia, a swe życie zapragnął razem z Chrystusem złożyć w ofierze dla zbawienia dusz: „nie szukał swego, ale zważał głównie na to, co sprzyja zbawieniu innych, a ponad wszystko pragnął umrzeć i być z Chrystusem” (VbF 71,1). To dlatego trzykrotnie próbował dotrzeć do Ziemi Świętej, celem osiągnięcia męczeństwa.
Był także wolny od chęci posiadania i przywiązania do rzeczy, dlatego wielokrotnie oddawał proszącym własne ubranie, nawet jeśli stanowiło konieczną ochronę przed zimnem. Nie był przywiązany do miejsc i pouczał swych braci, by „w domach, w których przebywają, pozostawali jako przybysze i pielgrzymi” (CAss 9). Sam był dla nich wiarygodnym przykładem, choćby wtedy, gdy postanowił nie mieszkać więcej w celi, którą jeden z braci nazwał „jego celą” (por. CAss 57). Sacrum commercium, XIII-wieczne dzieło stanowiące refleksję nad franciszkańskim ubóstwem, prezentuje dialog Pani Ubóstwa (która wydaje się być personifikacją samego Chrystusa) z braćmi, którzy wskazując na cały okrąg ziemi, wypowiadają słowa: „To jest nasz klasztor, o Pani” (SCom30,25).
Choć był założycielem zakonu, pozostał pokorny i wolny od wyniosłości i upodobania w przywilejach. Powiadał: „Ja dla siebie pragnę od Pana tego przywileju, aby mianowicie nie mieć żadnego przywileju od ludzi, a tylko wszystkim okazywać szacunek” (CAss 20,8). Już po około 10 latach przewodzenia braciom zrzekł się urzędu generała i „pozostał podwładnym, aż do swojej śmierci, jako jeden z pozostałych braci” (Cass 11,4).
Źródłem tak imponującej wolności św. Franciszka była świadomość posiadania godności Bożego dziecka i przekonanie o bezwarunkowej miłości Boga, wyrażającej się w darmowości i przebaczeniu. Sam głęboko doświadczył Bożego miłosierdzia, co otworzyło go na ludzką słabość i dało odwagę wchodzenia w relacje akceptując każdego człowieka i zachowując stałą gotowość przebaczania. Bratu borykającemu się z trudnościami we wspólnocie poradził: „I nie żądaj od nich [braci] czego innego, tylko tego, co Bóg ci da. I kochaj ich za to; i nie pragnij, aby byli lepszymi chrześcijanami” (LM 7).
Wymownym potwierdzeniem Franciszkowego życia w wolności była jego śmierć, którą nazwał siostrą i przyjął z otwartymi ramionami. Prosił, by go obnażonego położono na ziemi. Ta nagość jest symbolem wolności, oderwania od wszystkiego, co ziemskie i gotowości na spotkanie z Ukrzyżowanym. Tomasz z Celano tak relacjonuje ostatnie chwile Biedaczyny: „podniósł dłonie ku niebu i wielbił Chrystusa za to, że idzie do Niego wolny, wyzbyty ze wszystkiego” (Mem 216,1).
Tym, co często odziera nas z radości i wolności jest lęk płynący z przewidywania zła, które mogłoby się nam przytrafić w przyszłości. Taki lęk uniemożliwia swobodne naśladowanie Jezusa. Przeciwieństwem takiej postawy jest zaufanie: spokojna i radosna afirmacja chwili obecnej, umożliwiająca podejmowanie wyzwań. Jezus zachęca do ufnego powierzenia się Jego dobroci, na wzór polnych kwiatów i ptaków, będących symbolem wolności i powierzenia się Bożej Opatrzności: „Przypatrzcie się liliom polnym…” (Mt 26,28). Święty Franciszek jest przykładem tego, który realizując te wskazania w życiu osiągnął świętość: „Zakochuje się w kwiatach, mówi do ptaków i z bliska spotyka się ze stworzeniami; pośród stworzeń czuje się jak jeden z nich. Zamiast kamieni zamkniętych przestrzeni, Franciszek woli klaustrum świata, wypełnione kolorami kwiatów, które świadczą o pięknie Stwórcy, i śpiew ptaków, które wyśpiewują chwałę Boga. Zmęczony przemówieniami odartymi z doświadczenia, Franciszek uczy się nowego sposobu mówienia, słowa wolnego i darmowego, ufnego i zdolnego zapraszać do absolutnego zaufania Panu”[1].
- Chrystiana Anna Koba, CMBB
[1] Ratio Rormationis, Ordinis Fratrum Minorum Capuccinorum, pkt. 29, s. 50, Kraków 2021.