św. Weronika Giuliani

Nie zostawić Weroniki – bł. Floryda Cevoli (3)

31 stycznia 2025

W 1714 roku klasztor kapucynek odwiedziła księżniczka Violante z Bawarii. Skorzystała z należnego członkom rodów królewskich przywileju wchodzenia za klauzurę. Chciała spotkać się z siostrą Florydą, która jeszcze przed wstąpieniem do zakonu wywarła na arystokratce ogromne wrażenie i z którą utrzymywała korespondencję. Pragnęła również poznać słynącą z posiadania stygmatów siostrę Weronikę.

Wiadomość o jej przybyciu wprawiła w zakłopotanie opatkę Marię Tomassini i całą wspólnotę. Siostry zdawały sobie sprawę, że przybędzie księżniczka wysokiego rodu i niełatwo będzie sprostać wymaganiom związanym ze znajomością dworskich manier.

 Siostra Floryda była jedyną klaryską kapucynką, która była w stanie uczynić to z należytymi honorami. Jednak niechętnie spotkała się z damą, gdyż odkąd porzuciła świecki styl życia, nie chciała do niego wracać.

Niezłomny charakter ducha

Znacznie bardziej asertywna siostra Floryda była wobec teścia księżniczki Violante, wielkiego księcia toskańskiego, Kosmy III Medyceusza. Władca zapragnął, aby również w stolicy jego księstwa, Florencji, powstał klasztor znanych z surowości życia klarysek kapucynek, a ona została jego fundatorką. Pomimo że zwrócił się o wstawiennictwo w tej sprawie do sióstr z Città di Castello, biskupa, a nawet władz miasta, za każdym razem odpowiedź była negatywna.

Wspólnota zakonna z opatką Weroniką poparła stanowisko siostry Florydy. Burmistrz zaś próbował jeszcze podejść niezłomnie stojącą przy swoim mniszkę: „Dobrze wiem, dlaczego odmawiasz wyjazdu do Florencji: żeby nie zostawić swojej Weroniki!”. Wtedy siostra Floryda odpowiedziała: „Gdybym była pewna, że taka jest wola Boża, zostawiłabym nie jedną, ale tysiąc Weronik, nawet jeśli byłyby równie święte”.

Biskup, który popierał odmowę, przeprosił księcia, tłumacząc, że wspólnota jest zbyt mała liczebnie, żeby podjąć się nowej fundacji. Negatywna odpowiedź nie osłabiła jednak serdeczności członków dworu książęcego wobec sióstr Florydy i Weroniki. Kilka lat później Kosma III Medyceusz został dobroczyńcą klasztoru kapucynek, finansując między innymi budowę instalacji wodociągowej.

Na urzędzie opatki

Kiedy 9 lipca 1727 roku zmarła siostra Weronika, siostra Floryda jako wikaria była obecna wraz z innymi osobami przy sekcji zwłok, która potwierdziła istnienie znaków mistycznych na sercu stygmatyczki. 21 dnia tego samego miesiąca kapituła wyborcza powierzyła jej funkcję opatki. Klaryski kapucynki były przekonane, że nikt inny nie będzie w stanie zapewnić ciągłości posługi stygmatyczki.

Nowo wybrana przełożona miała wtedy czterdzieści dwa lata. W oczach wspólnoty osiągnęła dojrzałość ludzką, wzniosłość duchową i zalety moralne w takim stopniu, że mogła być przewodniczką i wzorem dla sióstr. Sama zaś czuła się niezdolna i nieodpowiednia do tego zadania i błagała Maryję, aby siostry jej nie wybrały. Stało się jednak inaczej i siostra Floryda pełniła urząd opatki przez dwadzieścia pięć lat.

Również podczas sprawowania tak odpowiedzialnej posługi we wspólnocie siostra Floryda unikała bycia obsługiwaną przez kogokolwiek, starając się sama pomagać siostrom za przykładem Świętej Klary. Na równi z pozostałymi uczestniczyła więc we wszystkich pracach, również tych najcięższych i wymagających pokory.

Po raz ostatni siostra Floryda została przełożoną w wieku siedemdziesięciu sześciu lat, gdy była złożona chorobą i miała trudności z poruszaniem się. Spowiednik polecił jej wówczas prosić Jezusa, aby przywrócił jej sprawność. Modlitwa okazała się skuteczna i znów mogła poruszać rękami i nogami, potrafiła nawet samodzielnie chodzić, wspierając się na lasce.

Coraz większy radykalizm

Już siostra Weronika śmiało prowadziła wspólnotę do odnowy życia, ale siostra Floryda okazała się jeszcze bardziej wymagająca. Podczas copiątkowych kapituł mówiła niewiele, jej słowa miały jednak ogromną wagę. Czasami siostrom wystarczało surowe spojrzenie opatki, aby zrozumiały swoje uchybienia. Dopiero z wiekiem mniszka stała się łagodniejsza.

Siostry były przekonane, że opatka potrafi czytać w ich sercach. Upatrywały w tym dar nadnaturalny, bo nie przyszło im do głowy, że może to być intuicja kochającej matki. Cieszyły się, że tak bardzo troszczy się o ich potrzeby, szczególnie podczas utrapień i chorób, a także niedomagań wieku sędziwego.

Opatka potrafiła zachować spokój również w sytuacjach wymagających konfrontacji z siostrami zmagającymi się z problemami psychicznymi, z którymi obcowanie bywa bardzo trudne. Zdarzało się, że przez dłuższy czas wysłuchiwała obraźliwych słów pod swoim adresem, nie dając się wyprowadzić z równowagi i wciągnąć w kłótnię.

Pragnieniem siostry Florydy było coraz wierniejsze życie Regułą Świętej Klary i wypełnianie Konstytucji Zakonu. Zależało jej na wzajemnej miłości i trosce. Szczególnie dbała o siostry zewnętrzne, posługujące poza klauzurą.

 

Skrajne ubóstwo

Nowa opatka przejęła od siostry Weroniki także dążenie do ubóstwa osobistego i wspólnotowego. Skrajnym tego przejawem było pisanie listów na połowie arkusza papieru nawet do kardynałów i innych dostojników, co niekiedy budziło oburzenie.

W stosunku do wspólnoty zaś jej zalecenia były następujące: wszystkie siostry miały posiadać w celach jednakowe naczynka na wodę święconą, zrobione z terakoty, a nie jak bywało wcześniej ze szkła czy kryształu. Akceptowała tylko papierowe obrazki, nie dopuszczając obrazów na płótnie ani żadnych dekoracji.

Chociaż zabiegała o prostotę i surowość w rzeczach zewnętrznych, zupełnie inaczej podchodziła do potrzeb ducha i ciała. Zależało jej na zdrowiu wspólnoty, dlatego dbała o odpowiednie pożywienie i lekarstwa. Chociaż zwyczajem w klasztorach było wspólne przechowywanie i pranie habitów, z powodów higienicznych nakazała, aby każda siostra dbała o własny. W ten sposób chciała zapobiec mieszaniu ubrań zakonnych sióstr chorych i zdrowych. Według własnych potrzeb siostry mogły często zmieniać bieliznę. Najbardziej wymagała tego od kucharek, infirmerek i szafarek.

Ponadto siostrze Florydzie zależało, aby prace podejmowane przez klaryski kapucynki były spójne z ich powołaniem kontemplacyjnym. Uwrażliwiała je także na potrzeby ubogich, wspomagając rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej.

Z troski o świętość mistrzyni

Podczas długich lat rządów siostry Florydy postępował proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny siostry Weroniki Giuliani. Zeznanie przełożonej nie pojawia się jednak w pierwszym zbiorze świadectw zebranych podczas procesu diecezjalnego, który został otwarty 6 grudnia 1727 roku, zaledwie sześć miesięcy po śmierci stygmatyczki. Natomiast w procesie apostolskim, który trwał w latach 1745-1750, złożone przez nią szczegółowe świadectwo okazało się niezwykle cenne.

Pomimo że siostra Floryda wcześniej zrezygnowała z dobrodziejstwa koligacji rodzinnych, zgodziła się, aby do postępowania procesu i rozszerzania kultu stygmatyczki przyczyniła się rodzina Medyceuszów. Stąd też księżniczka Violante zatroszczyła się o wydrukowanie i rozpowszechnianie wizerunków czcigodnej Weroniki, a także sfinansowała drugie wydanie jej pierwszej biografii, napisanej przez franciszkanina konwentualnego, Hieronima Longino. Publikację wsparli również rodzeni bracia opatki.

Ponieważ klaryskom kapucynkom brakowało pieniędzy, aby kontynuować proces, a procedury wymagały dużo czasu, dopiero w 1762 roku wydrukowano Summarium de virtutibus, dokument niezbędny do ogłoszenia heroiczności cnót siostry Weroniki Giuliani.

Dług wdzięczności

Innym sposobem na spłacenie długu wdzięczności czcigodnej siostrze Weronice było dla opatki Florydy spełnienie marzenia stygmatyczki o wybudowaniu w miejscu jej domu rodzinnego w Mercatello klasztoru klarysek kapucynek. Okazją do podjęcia starań w tym kierunku była wizyta w Città di Castello biskupa Urbino i Sant’Angelo in Vado, Deodata Baiardiego. Był on jednym z trzech dostojników papieskich delegowanych do rozpoczętego w 1745 roku procesu apostolskiego czcigodnej.

Początkowo biskup nie był przekonany do tego pomysłu, uważając, że okolica jest dość uboga i wystarczy, że trzeba dbać o utrzymanie klasztoru Świętej Klary. Wówczas siostra Floryda zachęciła go do ufności w Bożą pomoc. Po powrocie do Mercatello dostojnik przedstawił ideę dwóm kapłanom, którzy poparli sprawę. Wtedy rozpoczęto starania u dwóch dziedziców Giulianich, kuzynów czcigodnej: doktora Józefa Manciniego i jego brata Archanioła, kapłana z Apecchio. Obydwaj byli szczęśliwi, że za darmo mogą przekazać budynek na tak szczytny cel. Przy okazji zakupiono sąsiednie zabudowania, aby zapewnić odpowiednią przestrzeń na klauzurę.

W 1750 roku, gdy zamknięto proces apostolski siostry Weroniki Giuliani, biskup Baiardi z radością poinformował klaryski kapucynki, że w Mercatello wszystko jest gotowe do rozpoczęcia organizacji klasztoru. Trzy lata później przygotowanie projektu powierzono architektowi Józefowi Tasiemu z Urbino. 13 września 1753 roku biskup uroczyście umieścił kamień węgielny pod budowę klasztoru i kościoła.

Pomnik dla Weroniki

Lokalna społeczność z entuzjazmem włączyła się w prace. Siostra Floryda doglądała wszystkiego na odległość z Città di Castello, prowadząc między innymi bogatą korespondencję z delegatami biskupa do sprawy budowy. W swych listach dawała szczegółowe porady dotyczące wymiarów i sposobu urządzenia poszczególnych części klasztoru, kierując się przy tym ubóstwem i surowością, a także funkcjonalnością.

 Zdecydowanym sprzeciwem zareagowała na propozycję biskupa, aby zamknąć klasztor Świętej Klary. Uważała bowiem, że nie należy pozbawiać miasteczka wychowawczej posługi sióstr klarysek, a jednocześnie chciała zachować tożsamość kapucynek w ich życiu ściśle klauzurowym i ubogim. Łączenie dwóch różnych wspólnot nie było dobrym pomysłem.

Prace budowlane ciągnęły się latami. Siostra Floryda niecierpliwie oczekiwała na ich zakończenie. W końcu otrzymała wiadomość, że klasztor i kościół są gotowe, trzeba było jednak jeszcze poczekać na odpowiednie upoważnienie Stolicy Apostolskiej.

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap, tekst opublikowany w: Głos Ojca Pio_1 (151) styczeń/luty 2025

Polecamy: glosojcapio.pl oraz: e-serafin.pl

Może Cię również zainteresować