Piękne i święte życie siostry Marii Magdaleny owocowało. Otrzymane przez nią talenty i dary mistyczne zostały zauważone i docenione przez pozostałe siostry. Jednak nie wszystkie z nich darzyły ją sympatią. Ich niechęć była tak wielka, że zdobyły się na pomówienia we wspólnocie, donosy do przełożonych kościelnych, a nawet przemoc fizyczną. Mniszka znosiła to ze spokojem, chociaż jej codzienność została zamieniona w pasmo udręk.
Życie we wspólnocie klarysek kapucynek nie stłamsiło naturalnych darów i zdolności siostry Marii Magdaleny, ale pozwoliło im się bujnie rozwinąć. Podczas kapituły wspólnotowej 18 czerwca 1723 roku została wybrana mistrzynią nowicjuszek. Posługę tę pełniła do 16 czerwca 1725 roku, a potem jeszcze dwukrotnie: od 16 czerwca 1727 roku do 6 lipca 1729 roku i od 23 czerwca 1731 roku do 28 czerwca 1732 roku.
Tuż po tym, kiedy zaczął się rozkwit jej życia duchowego, otrzymała niepokojące wieści z domu rodzinnego, które nieco osłabiły jej siły. Stąd też mocno skarciła młodszego brata Nestora, który w 1732 roku, zaraz po tym, jak po raz pierwszy otrzymała ważną funkcję we wspólnocie, przybył złożyć gratulacje. Usłyszał od niej wówczas gorzkie słowa i wyznanie, że wylewa zbyt wiele łez z powodu rodzonych braci, którzy po śmierci rodziców (matka zmarła 28 marca 1729 roku, a ojciec cztery miesiące później – 30 lipca) prowadzili lekkomyślne życie i zmusili młodszą siostrę Cecylię do opuszczenia zamku. Nie omieszkała przy tej okazji wyrazić niezadowolenia z powodu frywolności kuzynki – intrygantki, urodziwej hrabiny Klary Allegri Martinengo Cesaresco.
Mistrzyni nowicjuszek
Siostra Maria Magdalena towarzyszyła dziesięciu nowicjuszkom. Była to niewielka, ale tętniąca życiem i młodością grupa, ponieważ znalazły się w niej dziewczęta o różnorakich charakterach. Mistrzyni umiała jednak dobrze nimi pokierować, potrafiła bowiem łączyć uprzejmość i stanowczość, dodając otuchy swym wychowankom, ale również napominając, gdy było to konieczne.
Do jej głównych zadań należało wyjaśnienie Reguły Świętej Klary i Konstytucji kapucynek. Na prośbę nowicjuszek komentarze do tego prawodawstwa spisała w trzech relacjach. Starała się także wprowadzać je w życie modlitwy i pokuty, pomagając usuwać wady i pielęgnować cnoty. Wskazywała ponadto konieczność poddania się jedna drugiej. Co więcej, przyuczała je do prac ręcznych wykonywanych w klasztorze. Jej prowadzenie musiało być przekonujące, ponieważ równocześnie zajmowała się kierowaniem piekarnią, opieką nad ogrodem i naprawą obuwia.
Posługi te były okazją do pełnego wykorzystania wszystkich uzdolnień i umiejętności siostry Marii Magdaleny. Mogła realizować macierzyństwo duchowe, poprzez które – w spójności z jej przeżyciami mistycznymi – kształtowała młode mniszki zgodnie z charyzmatem klariańskim na wzór Chrystusa.
Nowicjuszki pomimo swoich temperamentów, humorów czy kaprysów chętnie poddawały się prowadzeniu siostry Marii Magdaleny, która oceniała je jako posłuszne, pobożne i pełne dobrej woli. Wpajała im przy tym, że nie chodzi o posłuszeństwo mistrzyni, ale Bogu: ją mogą zwodzić, ale nie Jego. Chodziło przecież o ich dusze, nie zaś o zadowolenie mistrzyni.
Szykany i oskarżenia
Siostra Maria Magdalena miała niespełna trzydzieści sześć lat, gdy po raz pierwszy została mistrzynią nowicjuszek. W tamtym czasie zaczęły do niej docierać pierwsze oznaki zazdrości niektórych sióstr. Cztery z nich: Róża Avogardi, Anna Maria Soriani, Oktawia Merici i Stella Raineri nie cieszyły się, że młodsza od nich mniszka otrzymała tak delikatną i, w ich mniemaniu, prestiżową posługę. Często przyłączały się do nich kolejne dwie siostry: Wiktoria Alberti i Agnes Katarzyna Peroni.
Zbuntowane mniszki oskarżały siostrę Marię Magdalenę między innymi o to, że jako mistrzyni nowicjuszek „wyhodowała wiele oślic”, którym „sugerowała, aby nie być posłusznymi opatce i prowadziła je drogami nadzwyczajnymi i iluzorycznymi”. Z powodu zarzucanego jej siania „zamieszania i zgorszenia klasztoru”, które miały prowadzić do „ruiny zakonu”, nadały jej przydomek „Dziesięć Diabłów”. W końcu za sprawą intryg doprowadziły do tego, że podczas kapituły 6 lipca 1729 roku siostra Maria Magdalena została ukarana przez wykluczenie jej z pełnienia jakichkolwiek funkcji we wspólnocie. Jednak i to im nie wystarczyło, gdyż zaczęły składać na nią donosy do kardynała Angela Quieriniego.
Po latach mniszki, które fałszywie oskarżały siostrę Marię Magdalenę, przyznały się do pomówień, dziwiąc się spokojowi i cierpliwości, z jakimi je znosiła. Wyznały, że z powodu zazdrości były dla niej niemiłe, szydercze i złośliwe, posuwały się nawet do przemocy fizycznej w postaci popychania i poszturchiwania. Ona sama ich zachowanie nazwała „mocnymi pigułkami na życie wieczne” i wobec swoich prześladowczyń była nadzwyczaj serdeczna.
Niestety, także spowiednicy wzięli udział w tej „nędznej historii” czy też „niezwykle smutnej tragedii”, jak doznawane nieprzyjemności nazywała siostra Maria Magdalena. Chociaż nie przyłączyli się do oskarżeń, zachowywali milczenie, tak że nikt nie wziął oskarżonej w obronę.
Wyraźną niechęć okazał mniszce ksiądz Antoni Sandri, który określił ją jako „zwiedzioną, pyszną, heretycką”. Co więcej, gdy na polecenie księdza Franciszka Seccamaniego napisała komentarz duchowy do pism pewnego francuskiego karmelity, zażądał od niej oddania sporządzonych manuskryptów, które rzucił w ogień jako owoc pychy. Jakby tego było mało, stanowczo nakazał mniszce wyznać swoją winę i prosić o miłosierdzie Boże. Ta wypełniła polecenie, płacząc i bijąc się w piersi. Dopiero owa pokorna postawa poruszyła serce spowiednika.
Na zaszczytnych urzędach
Na szczęście cztery siostry to nie cała wspólnota. Pomimo przykrych i bolesnych sytuacji większość mniszek podziwiała i kochała siostrę Marię Magdalenę. Wyrazem tego było wybranie jej 19 czerwca 1730 roku na pierwszą furtiankę. Była to zaszczytna posługa dbania o relację wspólnoty ze światem zewnętrznym. Mniszka wypełniała ją zatem z należną odpowiedzialnością. Potrafiła porozumieć się zarówno z osobami wysokich stanów, jak i ubogimi, wszystkim okazując szacunek i dobroć. Wielu świeckich długo wspominało spotkania przy kole z siostrą Marią Magdaleną. Twierdzili, że przychodzą na furtę jak do „szkoły Bożej”, gdzie mogą porozmawiać ze świętą mniszką.
28 czerwca 1732 roku wspólnota wybrała siostrę Marię Magdalenę na opatkę. Ku zaskoczeniu zebranych ona zareagowała płaczem i prośbą, by zwolnić ją z tego obowiązku, gdyż jest niezdatna do takiej posługi. Obecny na kapitule wyborczej kardynał Angelo Quirini odpowiedział, że taka jest wola wspólnoty, a także on sam uważa wybraną siostrę za odpowiednią, więc musi być cierpliwa.
Nowo wybrana opatka nie miała wyjścia, z uwagi na posłuszeństwo była zmuszona piastować powierzoną jej funkcję, chociaż uważała, że nie posiada odpowiednich predyspozycji. Świadczy o tym memoriał wysłany do papieża Benedykta XIII kilka lat wcześniej, 30 października 1728 roku, w którym przedstawiła prośbę, aby mocą posiadanej władzy zwolnił ją z trzech zaszczytnych posług: furtianki, wikarii i opatki. Nie wspomniała w nim jednak o powodach, jakimi się kierowała. Wyjawiła je karmelicie, ojcu Krzysztofowi Balestrze: chodziło jej o spokój we wspólnocie, ponieważ zauważyła, że każdego dnia z jej powodu powstawały niepokoje wśród sióstr. Zakonnik nie zgodził się na wysłanie pisma do papieża. Zabronił również mniszce zakazywać młodym siostrom wybierania jej na opatkę.
Siostra Maria Magdalena oddała się wymagającej posłudze z zaangażowaniem. Z życzliwością i stałością usuwała pojawiające się we wspólnocie nadużycia, zwłaszcza dotyczące ubóstwa. Szczególną troską otaczała chore siostry. Zależało jej także na wiernym życiu regułą klariańską i na rozwoju duchowym wspólnoty.
Urząd opatki pozwolił siostrze Marii Magdalenie wyrażać w żywy i płodny sposób apostolski wymiar powołania klauzurowego. Jako kapucynka, oddzielona od życia w świecie, cała oddawała się modlitwie ekspiacyjnej i wstawienniczej. Wszyscy – sprawiedliwi i grzesznicy – byli obecni w jej sercu, za nich składała swą codzienną, milczącą ofiarę. Trwając przy krzyżu, stawała się pośredniczką miłości, która zbawia: „Mój Boże, proszę o dusze, o nic więcej”.
Pierwsza kadencja opatki zakończyła się 27 czerwca 1734 roku, gdy siostra Maria Magdalena została wikarią, natomiast nową opatką – jej przeciwniczka, Róża Avogardo. Jednakże zaledwie po dwóch latach, 12 lipca 1736 roku, rozpoczęła drugą kadencję jako przełożona.
Osłabienie ciała
Już pod koniec pierwszej kadencji u siostry Marii Magdaleny jako opatki pojawiły się pierwsze symptomy gruźlicy. Po tym jak choroba się wyciszyła, została wybrana na opatkę po raz drugi, niestety bardzo szybko znowu pojawił się kaszel z krwią i gorączka. Krwioplucie nasiliło się 18 lipca i 6 sierpnia 1734 roku. Opatka poinformowała o tym tylko najbardziej zaufane osoby, a większość wspólnoty nie wiedziała o jej poważnym stanie. Tajemnica wyszła na jaw 21 października 1736 roku, kiedy mniszka była zmuszona udać się do infirmerii, gdzie jej leczeniem zajęli się dwaj klasztorni lekarze: Paweł Guadagni i Franciszek Roncalli.
Podczas gdy słabło zdrowie mniszki, ona z wielką uległością pozwoliła się prowadzić Bogu. On zaś nie szczędził jej łaski i dawał siły do realizacji niełatwego zadania prowadzenia wspólnoty, bowiem nawet wobec jej wielkiego cierpienia i poważnej choroby wrogie siostry nie przestawały jątrzyć, szydzić i oskarżać o symulowanie.
Po Wielkanocy 1737 roku siostra Maria Magdalena musiała przenieść się do infirmerii na stałe. Była blada, wychudzona, wyczerpana, cierpiała na brak apetytu. Do tego doszła niewydolność nerek i opuchlizna. W pierwszych dniach lipca zaczęły się skurcze, spłycony oddech, stan zapalny w oku. Dwukrotnie w tych dniach otrzymała od księdza Marka Saianiego wiatyk, a 16 lipca spowiednik udzielił jej namaszczenia chorych.
Pożegnanie z życiem
W końcu nadeszła długo wyczekiwana przez siostrę Marię Magdalenę chwila. Spojrzała na śmierć dziecięcym spojrzeniem. Gdy otrzymała sakrament namaszczenia chorych, przemieniła się i rozpogodziła. Siostrom wydawało się, że mają przed sobą twarz małej dziewczynki. Przypomniały sobie wtedy, jak wcześniej mówiła: „Aby wejść do raju, trzeba stać się dzieckiem”. Ten stan trwał jeszcze dziesięć dni, podczas których była spokojna i pogodna. Nieustannie się modliła, powtarzając słowa psalmów i ściskając w dłoniach wizerunek Świętego Franciszka.
Siostry, spowiednik i lekarz nie przerywali jej milczenia, nie chcąc przeszkadzać w ekstatycznej rozmowie z Bogiem. Upragniona chwila nadeszła nocą, kwadrans przed drugą, z piątku na sobotę 27 lipca 1737 roku. Przy śmierci siostry Marii Magdaleny obecny był spowiednik, który zdążył udzielić jej rozgrzeszenia in articulo mortis. Chociaż nie było żadnych oznak agonii, mniszka wydała ostatnie tchnienie, ze spokojem patrząc w niebo. Miała niespełna pięćdziesiąt lat. Siostry przygotowały jej ciało i przeniosły do chóru, układając wokół kwiaty jaśminu podarowane przez zaprzyjaźnione zakonnice z miasta. Natomiast biskup Franciszek Martinengo, poproszony przez krewnych, zlecił malarzowi Angelemu Paglii namalowanie portretu zmarłej.
Następnego dnia lekarze Guadagni i Roncalli przeprowadzili oględziny medyczne zwłok. Około godziny szesnastej ksiądz Marek Saiani rozpoczął celebrację pogrzebu. Do klasztoru przybyły tłumy ludzi, którzy chcieli zobaczyć ciało zmarłej, ponieważ uważali ją za świętą.
18 kwietnia 1900 roku Leon XIII podpisał brewe beatyfikacyjne Nulla umquam aetate. 13 czerwca, w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego, siostra Maria Magdalena została oficjalnie ogłoszona błogosławioną w Bazylice św. Piotra.
Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap, tekst opublikowany w: Głos Ojca Pio 4(148) lipiec/sierpień 2024
Polecamy: glosojcapio.pl oraz: e-serafin.pl