Święci są wyjątkowymi osobami w Zakonie. Z jednej strony potwierdzają jego rzeczywiste pochodzenie od Ducha Świętego, a z drugiej strony, jako wzorce do naśladowania, kształtują jego tożsamość. W pierwszych stu latach istnienia Reformy Zakon wydał siedmiu świętych i błogosławionych. Trzech z nich było braćmi zakonnymi, czterech prezbiterami. Pięciu pochodziło z Włoch, po jednym z terenów dzisiejszych Niemiec i Rumunii.
Święty Feliks z Cantalice
Feliks Porri urodził się w małej rolniczej miejscowości Cantalice w 1515 roku. Do kapucynów wstąpił pod koniec 1543 roku lub na początku 1544 roku. Po rocznym nowicjacie, 18 maja 1545 roku, złożył śluby w klasztorze w Monte San Giovanni. Feliks należał do pierwszego pokolenia braci, którzy nie przechodzili do kapucynów od obserwantów, ale wstępowali jako świeccy. Dołączył do Reformy w trudnym czasie, gdy po odejściu Bernardyna Ochino i grupy jego zwolenników, kapucyni byli oskarżani o herezje i ich dalsze istnienie było zagrożone.
Po kilkuletnim okresie, gdy przebywał w klasztorach w Anticoli, Monte San Giovanni i Tivoli della Palanzana, w 1547 trafił do Rzymu i posługiwał tu jako kwestarz. Najpierw, do 1572 roku żebrał o chleb, a następnie aż do śmierci o wino i oliwę.
Bracia zapamiętali go jako prostego i skromnego brata, który jednak nie wyróżniał się niczym szczególnym. Inaczej odbierały go osoby, które znały brata z jego posługi w Wiecznym Mieście. W pamięci Rzymian zostały jego zabawne dialogi z Sykstusem V, świętym Filipem Neri, świętym Karolem Boromeuszem lub z damami wysokich szlacheckich rodów. Znane były śpiewane przez niego piosenki, napomnienia grzeszników, proroctwa i cuda.
Choć Feliks pełnił pokorne posługi, to jednak przez czterdzieści lat przebywał w rzymskim klasztorze, dzięki czemu poznało go wielu braci, między innymi ci kapucyni, którzy przyjeżdżali na kapituły generalne. Jedna z tych kapituł odbywała się w czasie, gdy odchodził brat Feliks. Bernardyn z Colpetrazzo zapisał, że kapitulni zrezygnowali wtedy z wzniosłych mów, bo bardziej przemawiało do nich świadectwo umierającego brata. Ci sami kapucyni dzielili się tym świadectwem w swoich prowincjach.
Feliks odszedł 18 maja 1587 roku i już kilka miesięcy później Sykstus V nakazał rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Urban VII beatyfikował kapucyna 1 października 1625 roku, a Klemens XI ogłosił go świętym 22 maja 1712 roku. Feliks z Cantalice był chętnie czczony w zakonie i poza nim. Bardzo wielu braci przyjmowało jego imię, pragnąc naśladować jego przykład.
Wspomnienia braci o świętym Feliksie:
Od kiedy go poznałem, widziałem go zawsze chodzącego po kweście. I potem, gdy zostałem bratem, widziałem go ciągle w tej posłudze tu w Rzymie. I zawsze był radosny. I przez większą część czasu widziałem go chodzącego na boso i ze stopami mocno popękanymi. Uszyłem mu więc sandały, raz albo dwa razy od kiedy jestem bratem. I w ostatnim okresie życia nosił je, gdy były te wielkie chłody. (…) Miał ogromną miłość do chorych; i nie było w domu chorego, którego by nie odwiedził, a szczególnie w przypadku poważnie chorego. A kiedy się go prosiło o coś dla miłości Bożej, dawał chętnie i z prostotą.
Znam go może od czternastu lub piętnastu lat. Poznałem go jako człowieka prostego, a to dlatego, że traktował kardynała tak po rodzinnemu, jak każdego ubogiego człowieka. I wszystkich traktował jednakowo. Nie okazywał więcej uczucia jednej osobie niż drugiej. A w rozmowie był prosty i nie miał na ustach innych słów, jak tylko święte i budujące.
Kiedy chodził po kweście, gdy spotykał tych, co go znali (a byli to prawie wszyscy, to jest dzieci, kobiety, mężczyźni, kardynałowie i książęta) i tych, co go zagadywali, zwykł do nich mówić: «Deo gratias! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!». A kobiety i dzieci zwykle pytał, czy odmówiły koronkę. I nieraz miał wokół siebie piętnaścioro albo dwadzieścioro dzieci, które wszystkie zwykle mówiły: «Powiedz mi: „Aniołeczku”!», ponieważ tym imieniem zwykle nazywał dzieci. I mówił: «Bądźcie błogosławione, odmawiajcie koronkę». I wielokrotnie, gdy miał wokół siebie aż do trzydzieścioro dzieci, mawiał im: «Czy chcesz, żebym cię nazywał „Aniołeczku”? A ja chcę najpierw, żebyśmy pośpiewali trochę razem i śpiewajcie, jak mówię ja: O Jezu, o Jezu, o Jezu, pochwyć moje serce i nie oddawaj mi go więcej».
Święty Serafin z Montegranaro
Feliks Rapagnano urodził się w 1540 roku w Montegranaro, w okolicach Ankony. Jego ojciec był murarzem, a matka zajmowała się domem. Miał dwie siostry i starszego brata, który mu dokuczał od najmłodszych lat. Został pasterzem, kochając samotność i modlitwę. Jako osiemnastolatek zgłosił się do kapucynów w Tolentino. Jako brat Serafin odbył nowicjat w Jesi. Często zmieniał klasztory i pomimo starań uznawano, że do niczego się nie nadaje. Z pokorą przyjmował karcenia przełożonych. Choć od ludzi doznawał wzgardy, Bóg obdarzył go łaską czynienia cudów.
W 1590 roku został przeniesiony do Ascoli Piceno, gdzie pozostał do końca życia. Brat Serafin chętnie dużo modlił się na różańcu, w ręku zawsze ściskał krzyż, kochał przyrodę. Był przykładnym naśladowcą Świętego Franciszka, czcicielem Najświętszego Sakramentu. Zmarł 12 października 1604 roku z powodu uporczywej anginy. Beatyfikowany w 1729 roku, kanonizowany przez Klemensa XIII w 1767 roku.
Wspomnienia braci o świętym Serafinie:
Jest prawdą, że wspomniany wyżej brat Serafin żył w Zakonie kapucynów jako profes aż do śmierci; i zawsze odprawiał z oddaniem i z gorliwością święte praktyki; a poza zwykłymi praktykami, które przepisuje nasza Reguła, on czynił jeszcze więcej: cały czas, który mu pozostawał spędzał na modlitwie i pobożnej kontemplacji. A nawet będąc na furcie jako furtian, widać było, że miał umysł zawsze skupiony, wzniesiony i zjednoczony z Bogiem; mało tego, czasami widać go było, jak robił się blady, to znów czerwony, zależnie od tajemnic, które kontemplował; i wiem o tym ponieważ, jak już wspomniałem, rozmawiałem z nim często i widziałem go wiele, wiele razy, te jego zachowania i praktyki, zarówno gdy byłem jeszcze świeckim, jak i potem gdy zostałem kapucynem.
Dzięki znajomości i zażyłości ze wspomnianym bratem Serafinem byłem setki razy obecny, kiedy z wielką skutecznością i z gorliwością ducha zachęcał mężczyzn i kobiety, i każdą osobę, która do niego przyszła, aby żyli dobrze, aby myśleli o śmierci, spowiadali się często i myśleli o tym drugim, wiecznym życiu.
Całe życie brata Serafina polegało na chwale Bożej i na pogardzie samego siebie, bo wszystkie jego czyny na to wskazują; a to, o co mnie pyta wasza jaśnie wielmożność co do prześladowania, sądzę, że się zgadza, ponieważ my studenci umartwialiśmy go często, mówiąc: «Hipokryto, oberwańcu, świętoszku, fałszywy święty», a on natychmiast klękał i obejmował nas, i całował nam stopy, mówiąc prawie zawsze te słowa: «Ach, aniołku, aniołku, niech ci będzie dany biały chleb»; i jest to powszechnie znane.
Wiem, że brat Serafin odwiedzał codziennie chorych, a czasami dwa razy dziennie, widziałem bowiem, kiedy go wołano. Jeśli chodzi o porcje mięsa, jest prawdą, że swoją część, zawiniętą w kawałek materiału, wkładał do rękawa i dawał ją biednym, widziałem to bowiem również wiele razy.
Święty Józef z Leonessy
Eufranio Desideri urodził się 8 stycznia 1556 roku w Leonessie. Osierocony w wieku dwunastu lat, został wysłany przez wuja na studia humanistyczne do Viterbo i Spoleto. Pomimo sprzeciwu krewnych i możliwości ożenku ze szlachcianką, wstąpił do kapucynów w Asyżu w 1572 roku, rok później złożył śluby zakonne. Święcenia kapłańskie przyjął w 1580 roku w Amelii, rok później otrzymał pozwolenie na głoszenie kazań. Pociągała go wiedza, zwłaszcza nauka świętego Bonawentury. Brat Józef uważał, że dobre wykształcenie może mu pomóc w skuteczniejszym apostolacie. Nie stał się jednak sławnym kaznodzieją miast, gdyż wolał ewangelizować prosty lud w małych miejscowościach środkowych Włoch.
Raz skutecznie nawrócił pięćdziesięcioosobową grupę bandytów, która zastraszała ludność Arquata del Tronto. Święty Józef okazał się skuteczniejszy niż miejscowe siły publiczne. Skłonił mężczyzn do pokuty swoim przepowiadaniem i ukazaniem im krzyża.
1 sierpnia 1587 roku wyjechał na misje do Konstantynopola, gdzie opiekował się chorymi i niewolnikami. Doprowadził do nawrócenia greckiego biskupa, ale ściągnął na siebie prześladowania ze strony sułtana. Został aresztowany i torturowany (m.in. został powieszony na haku).
W 1589 roku powrócił do Włoch i tu nadal głosił Słowo Boże w miejscach, do których nikt nie chciał iść. Przemierzał duże odległości pieszo, również w niesprzyjającej pogodzie, co było uciążliwe dla jego towarzyszy. W ciągu jednego dnia głosił kazania w kilku miejscowościach, uczył też chłopów i dzieci katechizmu.
Był bardzo wrażliwy na los ubogich. Zbierał dla nich pożywienie, zakładał proste domy dla pielgrzymów i ubogie małe szpitale. Zbierał podczas kwesty odzież, w którą następnie ubierał biedaków. Robił też dla nich własnoręcznie prymitywne obuwie, które chroniło przed zimnem. Uczył ubogich higieny. Służył więźniom, skazanym na śmierć. Godził skłócone rodziny. Długie godziny, również nocne, spędzał na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Nosił na piersi krzyż, stawiał też duże krzyże na szczytacjhgór.
Zmarł 4 lutego 1612 roku w Amatrice. W 1737 roku Klemens XII ogłosił go błogosławionym, a dziewięć lat później Benedykt XIV świętym. Pius XII w 1952 roku ogłosił go patronem misji w Turcji.
Wspomnienia braci o świętym Józefie z Leonessy:
Powiedział mi jeszcze tenże brat Józef, że miał wielkie pragnienie umrzeć za wiarę w Chrystusa i przelać swoją krew, i głosić niewiernym świętą Ewangelię, i pozyskać dusze dla Boga; i pamiętam szczególnie, gdy pewnego razu, po powrocie z Konstantynopola, powiedział mi w klasztorze w Leonessa, albo w Amatrice, ukazując mi swój krucyfiks: «Och, jakże wiele dusz nawrócił do Boga ten krzyż; a kiedy go ukazuję ludowi, jak wiele dokonuje się dobrych postanowień i poprawy życia!».
Ojciec Józef miał żywą wiarę i mocną nadzieję zbawienia wiecznego, a także przekonanie, że Boski Majestat udzieli mu środków, aby je osiągnąć, takich jak przebaczenie grzechów, zwycięstwo nad wadami i pokusami nieprzyjaciela; przeto polegał zawsze na miłosierdziu Bożym, które jedynie mogło przebaczyć mu grzechy.
Pojąłem doskonale, że w modlitwie doszedł do tego, co nazywa się modlitwą spoczynku, ponieważ zawsze kiedy chciał, wznosił się i jednoczył z Bogiem i ze wszystkich przedmiotów, które dostrzegał, czynił stopnie, by wznieść się i zjednoczyć ze swym Stworzycielem. Na przykład, widząc okno mówił: «Widzicie to okno? Jest szersze od środka niż od zewnątrz. Taki musi być człowiek: musi poszerzać się w wymiarze wewnętrznym, rozważając swoje wady i własne sumienie, bardziej niż wady innych». I tak w odniesieniu do każdej innej rzeczy szedł, wznosząc i jednocząc swoją duszę z Bogiem.
Święty Wawrzyniec z Brindisi
Juliusz Cezar Russo urodził się w Brindisi w 1559 roku. Po śmierci ojca opieką otoczyli chłopaka miejscowi franciszkanie konwentualni, do których szkoły uczęszczał. Po śmierci matki udał się do Wenecji, pod opiekę wuja, który był księdzem. Tam zetknął się z kapucynami. Mając niespełna szesnaście lat przywdział habit kapucyński w Weronie, przyjmując imię Wawrzyniec. Śluby zakonne złożył w 1576 roku.
Kontynuował studia teologiczne i filozoficzne, zgłębiając zwłaszcza tajemnice Pisma świętego, którego w całości nauczył się na pamięć. Uczył się również biblijnych języków oryginalnych. Jednocześnie był pobożnym zakonnikiem. W 1582 roku przyjął święcenia kapłańskie i jego główną misją było głoszenie kazań. Przemierzał całe Włochy obdarzony darami umysłu i fizyczną siłą, niezbędną do odbywania nieustannych podróży. Jego skuteczne głoszenie owocowało wieloma nawróceniami, nie tylko chrześcijan.
W Zakonie szybko zaczął pełnić odpowiedzialne funkcje. Był magistrem nowicjatu, kilkakrotnie prowincjałem różnych prowincji. Ważnym jego dziełem było zakładanie klasztorów w Europie środkowej. Ufundował klasztory w Insbrucku, Salzburgu, w Trydencie. W 1599 roku, ponownie wybrany radnym generalnym, otrzymał zadanie zaszczepienia Zakonu w Czechach. W tym celu udał się do Pragi, gdzie musiał pokonać wiele trudności, zwłaszcza ze strony protestantów. W 1600 roku założył klasztory w Wiedniu i w Grazu.
Święty Wawrzyniec, poprzez podtrzymywanie na duchu i zagrzewanie do walki wojska, przyczynił się do zwycięstwa pod Albareale podczas krucjaty antytureckiej.
24 maja 1602 roku został wybrany ministrem generalnym Zakonu. Pieszo wizytował wszystkie europejskie prowincje. Na początku 1606 roku Paweł V ponownie wysłał go do Czech i do Bawarii. Tu oprócz działalności kaznodziejskiej pełnił delikatną misję dyplomatyczną, pośrednicząc pomiędzy księciem Bawarii Maksymilianem z Wittelsbach a władzami cesarstwa. Wielokrotnie podróżował między Monachium a Pragą, dotarł również do Hiszpanii. Owocem jego działań było utworzenie legii katolickiej, która mogła się oprzeć wspólnym działaniom luteranów i kalwinów. W latach 1610-1613 rezydował w Monachium jako przedstawiciel Stolicy Apostolskiej.
Na kapitule w 1613 roku wybrano po raz trzeci Wawrzyńca na radnego generalnego, został też równocześnie prowincjałem w Genui. Dopiero w 1616 roku powrócił do Wenecji, gdzie mógł prowadzić życie intensywnej modlitwy. Szerzył kult Eucharystii i Matki Bożej. Pomimo pragnienia życia w odosobnieniu, nadal podejmował misje dyplomatyczne, zlecane mu przez papieża. Dzięki nim wprowadzał pokój i pojednanie.
Zmarł w Lizbonie 22 lipca 1619 roku, wycieńczony niezmordowaną posługą i podróżami. Zostawił po sobie wiele pism: zbiory kazań, dzieła egzegetyczne, dzieła związane z obroną wiary katolickiej, a także pisma biograficzne i osobiste.
Beatyfikowany przez Piusa VI w 1783 roku, a kanonizowany przez Leona XIII w 1881 roku. Jan XIII ogłosił go Doktorem Kościoła.
Wspomnienia braci o Świętym Wawrzyńcu:
Chcę przy tej okazji powiedzieć jedną rzecz o jego Mszy św.; rzecz godną podziwu, ale i powszechnie znaną. Gdy przebywał w Neapolu, zachorował na podagrę i nie mógł się ruszyć na łóżku; i nikt nie mógł go dotknąć, ponieważ od razu odczuwał dotkliwy ból. Kiedy jednak miał odprawiać Mszę św., której nigdy nie opuszczał, chociaż był bardzo nękany podagrą i innymi chorobami, polecał się zanieść na miejsce, w którym miał odprawiać Mszę św. i przybywszy do ołtarza stawał na nogi, chociaż wsparty nieco o ołtarz; i stał tam trzy albo cztery godziny odprawiając Mszę św.
Wiem, że ojciec Wawrzyniec z Brindisi żył w Zakonie, dając zawsze doskonały przykład świętości życia oraz znakomitej doktryny; i spełniał wszystkie funkcje, jakie zwykle powierza się osobom godnym uznania w Zakonie ojców kapucynów. A szczególnie poznałem tegoż ojca Wawrzyńca jako człowieka o wielkiej bystrości umysłu i znakomitej pamięci; znał prawie całą Biblię na pamięć i to nie tylko w masie całego tekstu, ale potrafił też wyodrębniać rozdziały i wersety. Miał wielką zdolność natychmiastowego odpowiadania na wątpliwości dotyczące Pisma Świętego. Poza tym znał różne języki: łacinę, grekę, hebrajski, aramejski, niemiecki i inne. A wiem to dzięki serdecznej więzi, jaka nas łączyła, i z rozmów, które z nim odbyłem, i ze słuchania jego kazań, gdy przywoływał i cytował Pismo Święte w języku greckim, hebrajskim i aramejskim.
Widziałem wielki napływ osób przychodzących, aby otrzymać jego błogosławieństwo – to jest tegoż wielebnego ojca Wawrzyńca z Brindisi – jako człowieka świątobliwego życia i prawdziwego sługi Pana, przez wszystkich czczonego i szanowanego; i tak było w miastach Mantua, Werona, Montagnana oraz po drodze; i nigdy nie zauważyłem, aby miał upodobanie w tym entuzjazmie wielkiej ilości ludzi, wywołany bowiem przez socjusza, wychodził ze swojej celi z wielką miłością, pokorą i cierpliwością i szedł do kościoła, dając wszystkim swoje błogosławieństwo; podobnie czynił również w drodze.
Jest prawdą, że ojciec Wawrzyniec z Brindisi był człowiekiem prostym, prawym i szczerego ducha; i w rozmowach, jakie miewał z ludźmi wszelkich stanów, nigdy w nikim nie wzbudził niesmaku, ale zachowywał się w taki sposób, że nikt nie czuł się urażony ani zdegustowany przez niego; i zawsze był jak najdalszy od wszelkiej obłudy i choćby cienia udawania, oszukiwania czy nieszczerości, lecz był człowiekiem wielkiej szczerości i prostoty, dalekim od jakichkolwiek pozorów i sztuczności; zarówno w słowach, jak i w czynach okazywał się wielce prawdomówny.
Święty Fidelis z Sigmaringen
Marek Roy urodził się w Sigmaringen w 1577 roku. Jego ojciec, zamożny hotelarz był członkiem rady miasta i burmistrzem. W domu rodzinnym otrzymał staranne wychowanie. W 1601 roku uzyskał doktorat z filozofii w jezuickim kolegium bryzgowijskim. Był bardzo utalentowanym i towarzyskim młodzieńcem. Grał na kilku instrumentach muzycznych. Studiował następnie prawo na uniwersytecie we Fryburgu. Jeszcze podczas studiów został przewodnikiem grupy studentów, którzy dla poszerzenia horyzontów odwiedzili kilka krajów europejskich.
W 1611 roku uzyskał doktorat z prawa cywilnego i kościelnego. Mianowano go asesorem sądu najwyższego w Einsisheim, otworzył również prywatną praktykę adwokacką. Rozpoczynał pracę pełen ideałów, jednak trudne, skorumpowane środowisko sprawiło, że stracił zapał i radość ze swojej posługi. Coraz częściej myślał o życiu zakonnym, brał pod uwagę zakony kartuzów, jezuitów i kapucynów. Do tych ostatnich wstąpił już jego rodzony brat.
W 1612 roku poprosił prowincjała szwajcarskiej prowincji kapucynów o przyjęcie do zakonu. Ten jednak poddał go próbie i polecił czekać, sugerując, aby najpierw przyjął święcenia kapłańskie. Otrzymał je we wrześniu 1612 roku, a 4 października 1612 roku wstąpił do kapucynów we Fryburgu Brizgowijskim, przyjmując imię Fidelis. Po odbyciu rocznego nowicjatu złożył śluby zakonne.
W latach 1614-1618 studiował teologię we Fryburdu, Fraunfeld i w Konstancji. Przez następne lata był gwardianem w kilku klasztorach. W Feldkirch służył również żołnierzom.
Gdy Kongregacja Rozkrzewiania Wiary założyła misję w Recji w 1622 roku, Feliks został misjonarzem w Prattigau. Sytuacja polityczna, związana z kontrreformacją, powodowała napięcia i choć Fidelis nie rezygnował z głoszenia wiary katolickiej, ludzie nie chcieli go słuchać. Oddał życie, bestialsko zamordowany przez heretyków w Seewis 24 kwietnia 1622 roku. Pół roku później jego szczątki przeniesiono do Feldkirch.
W chwili śmierci miał zaledwie 44 lata, w tym 10 lat przeżył w zakonie. W 1729 roku kanonizowany przez Benedykta XIII, a w 1746 Benedykt XIV ogłosił go świętym.
Z notatki o początkach misji kapucynów w Recji:
Tak więc mieszkańcy Doliny Partens zawiązali między sobą tajne sprzysiężenie; a nie mając innej broni do walki, przygotowali różne pałki pełne ołowiu na czubku i uzbrojone na tymże czubku gwoździami i innymi ostrymi przedmiotami. Pewnego ranka, podczas gdy ojciec Fidelis głosił kazanie do żołnierzy w jednym z kościołów, zebrali się wszyscy razem, weszli do tegoż kościoła i zaczęli tymi pałkami robić rzeź i ranić osoby, które były na kazaniu.
Żołnierze i ojciec Fidelis widzieli całe to zajście; wielu żołnierzy zostało zabitych, a inni ratowali życie ucieczką; ojciec Fidelis natomiast, zszedłszy z ambony, uciekł się do oręża modlitwy i na klęczkach przed ołtarzem polecił się gorąco Bogu; co uczyniwszy wyszedł z kościoła i, będąc nieco od niego oddalony, został oto zaatakowany przez kilku z tych heretyków, którzy, jak rozwścieczone wilki, nie pragnęli i nie łaknęli niczego innego, jak zmasakrować tego dobrego ojca. Tak zaatakowany ojciec Fidelis, po kilku słowach skierowanych do nich, został okrutnie ugodzony: jeden z nich wymierzył mu cięcie szablą przez głowę, a drugi, jedną z tych uzbrojonych pałek zadał mu potężny cios w potylicę, tak że ojciec został śmiertelnie zraniony.
Błogosławiony Benedykt z Urbino
Marek Passionei urodził się w szlacheckiej rodzinie w Urbino 13 września 1560 roku. Wcześnie stracił rodziców. Rozpoczął edukację w Cagli, następnie w Perugii i w Padwie, gdzie w 1582 roku uzyskał doktorat z prawa cywilnego i kościelnego. Po krótkim pobycie w Rzymie na dworze kardynała Albaniego, powrócił w rodzinne strony i osiadł w Fossombrone. Pragnął surowego i ubogiego życia kapucynów, ale sprzeciwiali się temu zarówno krewni jak i bracia.
W końcu, gdy zmienił się prowincjał, został przyjęty. Po nowicjacie odbytym w Fano, podczas którego poważnie chorował, w 1586 roku złożył śluby zakonne. W 1590 roku przyjął święcenia kapłańskie w Ankonie. Posługiwał w różnych klasztorach jako skromny kaznodzieja.
W latach 1600-1602 pełnił wraz z grupą, której przewodził święty Wawrzyniec z Brindisi, posługę misjonarską w Czechach. Po powrocie do Włoch przebywał kolejno w klasztorach w Fano, w Jesi i w Fossombrone, pełniąc zwykłe posługi jako kaznodzieja, przełożony czy prosty brat i kwestarz. Był milczącym i pokornym bratem, który angażował się w najprostsze prace w klasztorze. Kochał modlitwę, poświęcając jej wiele czasu w dzień i w nocy.
Kochał Krzyż, medytował nad męką Pańską. Czcił Eucharystię, Maryję nazywał mamą. Stosował surowe posty i praktyki pokutne. Często się spowiadał. Rzadko głosił kazania w dużych miastach, wolał małe miejscowości. W niektórych z nich budował lub remontował kościoły.
W 1612 roku został wybrany radnym i gwardianem klasztoru w Pesaro. Następnie, w dalszych latach, był przełożonym w Cagli i w Fossombrone. W 1619 roku głosił kazania w Urbino i w Genui. Następnie przebywał ponownie w Cagli i w Urbino.
W 1625 roku głosił kazania wielkopostne w Sassocorvaro, ale nie zdołał ich dokończyć. Przewieziono go Fossombrone, gdzie zmarł po kolejnej operacji na przepuklinę 30 kwietnia 1625 roku.
Kapucyni posłuszni Kościołowi, który zabraniał kultu sług Bożych przed beatyfikacją, musieli ukryć szczątki Benedykta, gdyż przybywały do nich rzesze pielgrzymów. Uczynili to tak skutecznie, że ciało zostało odnalezione dopiero po dwóch wiekach. Wtedy też mógł rozpocząć się proces beatyfikacyjny. 10 lutego 1867 roku Pius XI ogłosił go błogosławionym.
Z biografii Błogosławionego Benedykta z Urbina napisanej w 1627 roku:
Nadano mu imię brat Benedykt; i skoro tylko zmienił imię i odzienie, zaczął służyć Panu z gorliwością jak nigdy dotąd, zachowując dokładnie to, czego go nauczono przez przykład i przez słowa. A jeśli jako świecki był bardzo pobożny, bardzo gorliwy i bardzo wstrzemięźliwy – jednym słowem: wzór dla innych świeckich – wstąpiwszy do Zakonu, zapłonął taką żarliwością, że nie tylko przewyższał innych nowicjuszy, ale również wielu profesów.
Chętnie chodził po kweście; a kiedy był gwardianem chodził zwykle raz w miesiącu. Tenże ojciec Benedykt znajdował się pewnego razu w Cagli, gdy powiedziano mu, że dźwiga zbyt duży ciężar jak na siebie; odpowiedział wówczas, że lepiej jest dźwigać ciężar chleba niż grzechów. Gdy trzeba było się zatrzymać w jakimś miejscu po drodze nigdy nie wyruszył dalej, jeśli socjusz – ktokolwiek by to był, czy brat laik, czy młody brat – nie powiedział wpierw: «Ojcze, chodźmy». Wówczas od razu zarzucał torbę na plecy, bez powtarzania; rzecz, którą także wielokrotnie zauważyli świeccy ku wielkiemu ich zbudowaniu.
Tam, gdzie nie był znany, nakazywał socjuszowi, aby nie mówił, że jest on gwardianem, a to zarówno by uniknąć wyrazów szacunku, jak również by nie być uważanym za tak uduchowionego i pokornego w czynieniu podobnych rzeczy. Zamiatał w domu, otwierał drzwi kościoła i okna rano na czas; przykładał ręki do każdej rzeczy, jakby był prostym bratem laikiem.
Miał wielką miłość do bliźniego, szczególnie do chorych, których odwiedzał chętnie, zarówno w Zakonie, jak i poza nim; i kiedy był przełożonym nie zaniedbywał troski o nich z całą ojcowską miłością służąc im, również on sam, w posługach nędznych i odpychających. Był pełen miłości wobec ubogich i chciał za wszelką cenę, aby dawano im jałmużnę, szczególnie starszym i bardzo potrzebującym.
Błogosławiony Jeremiasz z Wołoszczyzny
Jan Stoika urodził się 29 czerwca 1556 roku w małej rolniczej miejscowości Tzazo, w Rumunii. Jako osiemnastolatek przybył do Włoch, czego bardzo pragnął, gdyż słyszał od matki, że tam mieszka papież i żyją święci mnisi i dobrzy chrześcijanie. Podróż była bardzo trudna dla ubogiego chłopaka, który nie umiał pisać ani czytać i mówił tylko w dialekcie, jakim posługiwano się w jego stronach. Po drodze podejmował się rozmaitych prac. W Bari zaczął służyć u znanego lekarza. Bardzo rozczarował się rzeczywistością, okazało się, że ludzie wśród których się znalazł nie są wcale dobrymi chrześcijanami. Myślał już o powrocie do domu, gdy w Neapolu spotkał kapucynów. Uznał ich za „świętych mnichów”, o których mówiła matka.
W 1578 roku przyjął habit kapucyński i imię Jeremiasz. Rok później złożył śluby zakonne. W latach 1579-1584 przebywał jako brat zakonny w różnych klasztorach. Od 1585 roku rozpoczął posługę w dużej infirmerii zakonnej w Neapolu, którą pełnił przez czterdzieści lat. Odznaczał się wyjątkowym miłosierdziem.
Choć był analfabetą, to jednak w mowie odznaczał się elokwencją, bezpośredniością i przenikliwością. Wszyscy słuchali go z wielkim zainteresowaniem. Otaczał opieką chorych braci, ale również wiele innych osób bogatych i biednych. Wobec wszystkich był prosty i miłosierny. Z radością pielęgnował nawet zdeformowanych czy cuchnących chorych. Umacniał ich w chorobie i podnosił na duchu, zawsze radosny i dyspozycyjny. Zawsze przebywał w celach chorych braci, nie posiadając własnej. Był człowiekiem nieustannej modlitwy.
Wrażliwy na los ubogich, zostawiał im otwarte drzwi do ogrodu. Czasami całą zebraną jałmużnę oddawał spotkanym po drodze biednym. Często z tego powodu otrzymywał reprymendy ze strony przełożonych, kucharzy czy ogrodników. Ale on zawsze odpowiadał im z prostotą i pokorą, nie rezygnując z wyświadczania miłosierdzia. Bronił służących przed złym traktowaniem przez ich panów. Żebrał u rzeźników o mięso dla chorych i ubogich, zdobywał dla nich odzież. Pomagał szukać pracy dla bezrobotnych, czy zebrać posag dla dziewcząt, które bez niego mogły trafić na ulicę. Odwiedzał więźniów. Wszędzie niósł pokój i pojednanie.
Jego gotowość do służby, do pomagania braciom w ich obowiązkach i pracach, kojarzyła się im z matczyną miłością. W 1625 roku, jako prawie siedemdziesięciolatek został wysłany przez przełożonego do Torre del Greco, do chorego. W drodze powrotnej zmarł z powodu zapalenia płuc.
Bardzo szybko rozpoczęto proces beatyfikacyjnym, ale sama beatyfikacja miała miejsce dopiero 30 października 1983 roku.
Świadectwa braci o Błogosławionym Jeremiaszu:
Przybywszy do Neapolu, spotkał od razu ojców kapucynów i, zbudowany ich habitem i zachowaniem, natychmiast zwrócił się do przełożonych, prosząc z wielkim naleganiem o nasz habit; przywdziawszy go, odbył nowicjat w naszym klasztorze w Sessa, potem złożył profesję i żył święcie przez całe życie, budując cały nasz Zakon i uchodząc za świętego.
Zwykł mawiać, że nasze czyny nie mają żadnej wartości, jeśli nie są odniesione do zasług i Krwi Chrystusa, naszego Pana i do Jego Najczystszej Matki; i że nigdy nie został oszukany, ponieważ zostawiając ojca i matkę, i ojczyznę powierzył się naszemu Panu, który miał zatroszczyć się, aby zapewnić mu środki do osiągnięcia zbawienia duszy; tak więc okazywał to wszystko poprzez swą rozradowaną twarz, budząc podziw u tych, którzy z nim przestawali, gdy widziało się go zawsze z twarzą radosną i pogodną, a wszystkie jego czyny i słowa były naznaczone tą radością ducha, która pocieszała wszystkich i zachęcała do tej świętej nadziei i ufności wobec Boga, naszego wielkiego Ojca, który jest tak dobrym Panem i tak dobrze wynagradza.
Jego zwyczajem było, że proszony by nauczyć kogoś jakiejś praktyki pobożnej albo modlitwy, mówił zawsze, aby odmówić z pobożnością Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo, ponieważ te siedem próśb z Ojcze nasz ogarnia wszystko, co potrzebne dla duszy i dla ciała i że nie można uczynić lepiej, ponieważ modlitwa ta wyszła z ust Chrystusa; mało tego, czasem rozmyślał nad słowami: «Ojcze nasz, któryś jest w niebie» i mówił, że dotyczą one tego, co w górze; opowiadał nam wiele rzeczy, które nas zadziwiały i mówił, że nasz Pan uczynił tę modlitwę krótką, aby często ją powtarzać; i że Zdrowaś Maryjo wypowiedział anioł; i słyszałem go wiele razy, jak powtarzał te słowa: «Pan z Tobą».
I chociaż po jego śmierci nadal nie brakuje dobrych braci, którzy czynią to samo – za jego przykładem i dla miłości bliźniego – to jednak któż może dorównać bratu Jeremiaszowi? I opłakiwaliśmy go wiele razy, jakby był naszą matką.
Oprac. Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap na podstawie:
Reforma kapucyńska. Tom I. Dokumenty i świadectwa pierwszego stulecia, red. W. Block, A. Horowski, J. Kaźmierczak, M. Miszczyński, A. Zębik, Kraków 2004.
Śladami świętych. Żywoty kapucyńskich świętych i błogosławionych, red. C. Cargnoni, Kraków 2018.
Święci franciszkańscy na każdy dzień, T. Słotwiński, M. Damian, Wrocław 2008.
Foto: br. Paweł Teperski OFMCap