św. Franciszek z Asyżu

Franciszkańskie święto nad świętami

23 grudnia 2020

Chłodna, grudniowa noc, blady księżyc na rozgwieżdżonym niebie, niezbyt głęboka grota skalna ukryta w lesie, w miejscowości Greccio. Tak wyglądały okoliczności powstania pierwszej żywej szopki, której pomysłodawcą był świety Franciszek z Asyżu. Był grudzień 1223 roku. Franciszek miał świeżo w pamięci obrazy z Rzymu, bowiem pod koniec listopada odbierał tam bullę zatwierdzającą regułę Braci Mniejszych. Niedaleko kurii papieskiej na Lateranie znajdowała się bazylika Santa Maria Maggiore, do której od północy przylegało małe oratorium, przypominające swym kształtem grotę z Betlejem, którą Franciszek niewątpliwie odwiedził podczas wizyty w Ziemi Świętej w 1219 roku. W „rzymskim Betlejem” umieszczony był ołtarz z kamieniami-relikwiami z palestyńskiej groty.

Tuż po powrocie z Rzymu, 15 dni przed świętami Bożego Narodzenia, Święty przedstawił wizję urządzenia Bożonarodzeniowej szopki swemu przyjacielowi Janowi z Velito, który był właścicielem castrum, czyli ufortyfikowanej wioski Greccio; miejsca szczególnie drogiego Franciszkowi, które odwiedzał wielokrotnie wzywając okoliczną ludność do pokuty, a także szukając samotności w oddalonym od siedzib ludzkich eremie. Zgodnie z koncepcją Franciszka przygotowano żłóbek, przyniesiono siano, przyprowadzono woła i osła, gdyż jak głosiła tradycja, te zwierzęta były obecne przy narodzeniu Chrystusa. Zagłębienie w skale, poza żłóbkiem i zwierzętami mogło pomieścić zaledwie kilka osób: celebrującego Eucharystię kapłana oraz posługujących mu. Franciszek jako diakon, ubrany w szaty liturgiczne odczytał Ewangelię, a potem wygłosił kazanie. Miejscowi ludzie, którzy przybyli na to niezwykłe wydarzenie, przynieśli ze sobą świece i pochodnie. Wraz z braćmi ustawili się przed maleńką grotą-Betlejem i z uwagą wysłuchali słów Franciszka. Przemawiał jak zawsze z żarliwością i ekspresją, nie kryjąc miłości do Jezusa oraz wzruszenia Jego ubóstwem i uniżeniem w momencie przyjścia na świat. Tomasz z Celano tak zrelacjonował Franciszkowe przemówienie: gdy chciał nazwać Chrystusa „Jezusem”, z powodu bardzo wielkiej miłości zwał Go „dziecięciem z Betlejem” napełniając swe usta głosem, a jeszcze bardziej słodkim uczuciem. Również, gdy wzywał „Dziecięcia z Betlejem”, lub „Jezusa” zdawał się oblizywać wargi językiem, na podniebieniu smakując i połykając słodycz tego słowa (1 Cel 86). Proste, pełne dziecięcej szczerości słowa Franciszka sprawiły, że choć w żłóbku nie było figurki dzieciątka, to jeden z zebranych, rycerz o imieniu Jan, miał wizję: widział piękne dzieciątko śpiące w owym żłobie, które błogosławiony ojciec Franciszek, obejmując czule, zdawał się zbudzić ze snu (1B 10.7).

Przypomnienie historycznego wydarzenia narodzenia Jezusa Chrystusa oraz uświadomienie zebranym kenozy Boga poprzez podkreślenie Jego ubóstwa i poniżenia w Betlejem, a także fakt, że cała ta inscenizacja miała miejsce podczas sprawowania Bożonarodzeniowej liturgii, świadczą o analogii, którą Franciszek dostrzegał między Bożym narodzeniem w Betlejem a Eucharystią. Istotą obu tych wydarzeń jest zstąpienie Boga na ziemię. Myśl tę trafnie oddaje tekst pierwszego napomnienia świętego Franciszka: Oto uniża się co dzień jak wtedy, gdy z tronu królewskiego zstąpił do łona Dziewicy. Codziennie przychodzi do nas w pokornej postaci. Co dzień zstępuje z łona Ojca na ołtarz w rękach kapłana (Nap 1, 17-18).

Właśnie to zstąpienie Boga, Jego widzialne wejście pomiędzy ludzi było dla Biedaczyny istotą celebracji Bożego Narodzenia. Wydarzenie Greccio nie było tylko plastycznym przedstawieniem Wcielenia w sposób zrozumiały dla prostych ludzi, ale stanowiło jednocześnie ukrytą polemikę z katarami – ówczesną sektą odrzucającą bóstwo Chrystusa. Zasadniczym celem było dla Franciszka jednak przybliżenie człowiekowi Chrystusa w taki sposób, by ten mógł Go poznać, zachwycić się Nim i naśladować. On sam zasłuchany w Słowa Ewangelii i wpatrzony w przykład Bożego Syna, pragnął upodobnić się do Niego, gdyż jak przekazał nam biograf: Przede wszystkim utkwiła mu w pamięci pokora zawarta we wcieleniu i miłość ujawniona w męce, tak, że ledwie mógł o czym innym myśleć (1 Cel 84).

Franciszek doskonale zdawał sobie sprawę, że narodzenie Boga w Betlejem stanowiło jednocześnie zapowiedź i antycypację ofiary, która stopniowo dokonywała się podczas całego ziemskiego życia Zbawiciela, a ostatecznie dopełniona została podczas Jego męki i śmierci na krzyżu. Towarzysze Franciszka zapisali  jego słowa  świadczące o tym, jak bardzo był świadomy łączności Bożego narodzenia oraz misterium odkupienia: Od dnia, w którym się narodził, trzeba, abyśmy zostali przez Niego zbawieni (ZA 14). Biedaczyna przekonany, że owo wydarzenie zbawcze rozpoczęło się już w momencie narodzin Jezusa, miał dla Bożego Narodzenia większą cześć, niż dla jakiejkolwiek innej uroczystości. Nazywał ten dzień „świętem nad świętami” i pragnął, by był obchodzony szczególnie uroczyście, a każdy człowiek był hojny nie tylko dla ubogich, lecz także dla zwierząt i ptaków (ZA 14). Jego bracia wspominali, że nosił się z zamiarem przedstawienia sprawującym władzę petycji, by nakłaniali ludzi do rzucania ziarna ptakom, a właścicieli wołów i osłów, do dostarczenia tym zwierzętom paszy w obfitości. Gdy jednego roku Święta wypadły w piątek i bracia zastanawiali się, czy obowiązuje ich wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, Franciszek nie kryjąc zażenowania ich wątpliwościami powiedział z przekonaniem: Chcę, żeby w tak wielkim dniu nawet ściany jadły mięso, a skoro nie potrafią, to przynajmniej z wierzchu trzeba je nim natrzeć! (2 Cel 199).

Z tęsknotą oczekiwał tego świętego czasu i przygotowywał się do niego w samotności i modlitwie, poszcząc przez czterdzieści dni. Ten post zalecił także braciom w regule. Trwając w postawie oczekiwania na Jezusa, podobny był do dziecka oczekującego z niecierpliwością przyjścia kogoś bardzo bliskiego. W swej prostocie nie wstydził się nawet uzewnętrzniać najgłębszych uczuć swego serca. Relacja Tomasza z Celano tak przedstawia jego osobiste, duchowe spotkanie z Dzieciątkiem Jezus: Obrazy owych niemowlęcych członków całował zgłodniałą myślą, a współczucie z Dzieciątkiem, wypełniające jego serce, kazało mu słodko szczebiotać, jak to czynią małe dzieci. To imię w jego ustach było słodkie jak miód (2 Cel 199). Ubóstwo Jezusa i Maryi w Betlejemskiej grocie wzruszało go do tego stopnia, że gdy któryś z braci wspomniał o nim przy obiedzie, Franciszek zerwał się od stołu i głośno płacząc resztę chleba zjadł siedząc na ziemi.

Przeżycie i uzewnętrznienie Bożonarodzeniowych misteriów miało dla niego także funkcję potwierdzenia słuszności wybranego sposobu życia i anulowania dotychczasowych wątpliwości: skoro Chrystus wybrał życie w ubóstwie i zajął ostatnie miejsce jako Ten, który służy, to także jego decyzja życia wśród najmniejszych, wyrzuconych poza margines społeczeństwa, jawiła się jako jak najbardziej słuszna. Naśladowanie uniżonego Zbawiciela doprowadziło go do rzeczywistego upodobnienia do Niego aż po stygmaty, które otrzymał zaledwie kilka miesięcy po wydarzeniu w Greccio. Tym sposobem Greccio okazało się dla Franciszka etapem drogi prowadzącej na Alwernię.

Powiązanie narodzin Chrystusa z Eucharystią nie jest nowatorską koncepcją świętego Franciszka z Asyżu, gdyż analogię tę odnajdujemy także u poprzedzających go starożytnych pisarzy i mówców. Choć zestawienie Betlejem-Greccio, żłób-ołtarz było obecne w liturgii Bożonarodzeniowej oraz tradycji Kościoła, to dopiero święty Franciszek z Asyżu przedstawił je w je w tak prostej, przystępnej dla wszystkich formie. Jego niewątpliwą zasługą jest także ukazanie, jak przyjąć i przeżyć tę tajemnicę wiary, która choć zapoczątkowana około 2019 lat wcześniej, także wtedy, choć pośrednio uobecniała się podczas sprawowania Eucharystii. Franciszek zrobił to w sposób sobie właściwy: plastyczny, z dużą dawką ekspresji oraz, co znacznie ważniejsze: na przykładzie własnego życia. Pomysł urządzania Bożonarodzeniowych szopek już od XVI wieku cieszył się ogromną popularnością. Ta zapoczątkowana w klasztorach franciszkańskich tradycja, z czasem na stałe zagościła w ludowej pobożności, a jej propagatorami na przestrzeni wieków byli bracia mniejsi.

1 grudnia 2019 roku papież Franciszek ogłosił list apostolski zatytułowany Admirabile signumo znaczeniu i wartości żłóbka. Nie bez znaczenia jest fakt, że dokonało się to w Sanktuarium Żłóbka w Greccio, a więc miejscu, gdzie święty Franciszek z Asyżu przygotował pierwszy w historii żłóbek. Na pytanie: Dlaczego żłóbek wzbudza tyle zadziwienia i nas wzrusza? Ojciec święty odpowiada: przede wszystkim dlatego, że ukazuje czułość Boga. On, Stwórca wszechświata, uniża się do naszej małości.(…) W Jezusie Ojciec dał nam brata, który wychodzi, by nas szukać, kiedy jesteśmy zdezorientowani i zatracamy kierunek; wiernego przyjaciela, który jest blisko nas; dał nam swego Syna, który nam przebacza i podnosi nas z grzechu (pkt.3)1. Prosty znak, banalny przedmiot, jakim jest żłóbek posiada jednocześnie głębokie znaczenie egzystencjalne i teologiczne, gdyż objawia sposób działania Boga, który niemal, jak dalej tłumaczy Ojciec święty: oszałamia, ponieważ wydaje się niemożliwe, aby wyrzekł się swojej chwały, żeby stać się człowiekiem, takim jak my.(…) Żłóbek ukazując nam Boga wkraczającego w świat, pobudza nas do myślenia o naszym życiu wpisanym w życie Boga; zachęca, abyśmy stali się Jego uczniami, jeśli chcemy osiągnąć ostateczny sens życia.(pkt.8)2

s. Chrystiana Anna Koba CMBB

foto: br. Paweł Teperski OFMCap, www.ofmcap.org

Przypisy:

  1. http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html
  2. http://www.vatican.va/content/francesco/pl/apost_letters/documents/papa-francesco-lettera-ap_20191201_admirabile-signum.html

Może Cię również zainteresować