Bez kategorii

Inny Oblubieniec

9 sierpnia 2022

Znane sceny z filmów czy tekstów piosenek przedstawiają romantyczną relację między Klarą i Franciszkiem z Asyżu: piękna, młoda dziewczyna jest zauroczona starszym od niej, przystojnym młodzieńcem. Jednak czy te romantyczne obrazki mają cokolwiek wspólnego z rzeczywistością?
Co tak naprawdę połączyło tych dwoje ludzi?

 

Choć Klara i Franciszek urodzili się w odstępie zaledwie dwunastu lat w tym samym małym miasteczku, początkowo więcej ich dzieliło niż łączyło. Tak naprawdę należeli do dwóch odrębnych światów, gdyż na przełomie XII i XIII wieku społeczeństwo dzieliło się na dwie klasy: maiores (szlachta i rycerstwo) i minores (mieszczaństwo i chłopi). Dla należących do niskiego stanu społecznego awansowanie do szlachty było prawie niemożliwe.

Awans społeczny był jednak marzeniem syna kupca. W tym celu Franciszek chciał wykazać się w bitwie u boku wysoko urodzonego rycerza i w ten sposób otrzymać szlachectwo jako nagrodę za zasługi. Próbował swych sił w walce zbrojnej, co nie skończyło się dla niego zbyt szczęśliwie. Konsekwencją wygórowanych ambicji było uwięzienie i choroba.

Klara urodziła się w rodzinie rycerskiej. Pomimo że doświadczyła lęku i cierpienia związanych z przeżyciem wojny i tułaczki, to jednak jej dzieciństwo i młodość przeważnie upływały w dostatku, wygodach i dobrobycie. Otrzymała staranne wychowanie, typowe dla jej pozycji.

W związku z różnicą pochodzenia wydawało się niemożliwe, aby drogi życiowe Franciszka i Klary mogły się skrzyżować, nie mówiąc o tym, by połączyła ich głęboka i trwała więź. A jednak tak się stało. Sprawił to Duch Boży, który powołał ich oboje do życia wspólnym charyzmatem.

 

Pragnienie miłości

W historii Franciszka jeden z decydujących momentów długiego procesu jego nawrócenia dokonał się na oczach całego miasta: w obecności biskupa wyrzekł się swojego dziedzictwa, oddając ojcu nawet ubranie, które miał na sobie. O jego przemianie było głośno w okolicy. Klara nie była naocznym świadkiem tego wydarzenia, ale musiała o nim słyszeć. Wielu mieszkańców Asyżu uważało młodego syna Piotra Bernardone za szaleńca.

Jednak gdy Franciszek trwał konsekwentnie w nowym sposobie życia, jego przykład zaczął przemawiać do rówieśników i dawnych kompanów, którzy przyłączali się do niego. Również Klara, która z trudem poszukiwała własnej drogi życia, została poruszona przez ewangeliczny radykalizm Franciszka.

O ile jednak dla niego nawrócenie wiązało się z rezygnacją z dawnych ambicji, o tyle dla Klary decyzja o ewangelicznej drodze oznaczała nieodwracalną degradację społeczną. Zmiana jej stylu życia musiała wywołać skandal jeszcze większy niż Franciszkowa publiczna rezygnacja z ojcowizny.

Przyszli święci zaczęli się potajemnie spotykać w obecności swych najbliższych towarzyszy. Wspólnie ułożyli plan realizacji Bożego powołania w życiu Klary. Prosty, niewykształcony kupiec stał się odtąd duchowym przewodnikiem szlachcianki, pomagając jej w rozpoznaniu i wyborze powołania.

Pierwsze kroki na nowej drodze wymagały od osiemnastolatki wielkiej odwagi i wytrwałości. Franciszek, choć uczestniczył w przygotowaniach, nie był przy niej obecny w najtrudniejszych chwilach. Dojrzała relacja daje przestrzeń drugiej osobie do samodzielnych i trudnych działań jako konsekwencji podjętych wyborów. Franciszek nie wyręczał Klary, nie usuwał przeszkód, ale pozwalał jej dojrzewać w powołaniu.

Klara potajemnie uciekła z domu nocą po uroczystości Niedzieli Palmowej. Udała się do Porcjunkuli, gdzie czekał na nią Franciszek z braćmi. Sama jednak musiała wydostać się z domu, w którym była strzeżona, najprawdopodobniej też samotnie pokonała drogę kilku kilometrów za miastem, aby dotrzeć do małego kościółka znajdującego się wtedy w lesie. Stąd po ceremonii przyjęcia do stanu pokutnego, bracia odprowadzili Klarę do klasztoru benedyktynek, gdzie znów została sama. Tam przybyli jej krewni, usiłując przemocą zabrać ją do domu. Nie było przy niej ani Franciszka, ani biskupa, który przecież jej sprzyjał, ani nawet mniszek.

Niebawem, już w Angelo di Panzo – innym miejscu, w którym żyły pobożne kobiety, podobną próbę przeszła rodzona siostra Klary, Agnieszka. W chwili ataku krewnych dziewczyna wołała na pomoc swą siostrę. Klara zaś wezwała Pana Boga, który wysłuchał próśb i zainterweniował w sposób cudowny. Młode kobiety osiadły w końcu w San Damiano, niewielkim klasztorze przygotowanym dla nich przez braci, gdzie wkrótce wspólnota zaczęła się powiększać.

On dla niej

Obecność Franciszka jest w tych wydarzeniach ważna, ale nie nieodzowna. Większość zmagań Klara musiała podjąć samodzielnie, choćby takie, jak trudności w początkach życia wspólnoty, gdy przyzwyczajone do wygód szlachcianki zderzały się z biedą, bezsilnością, surowością wybranego przez siebie stylu życia.

W ciągu kilkunastu lat, które upłynęły od rozpoczęcia przez Klarę życia ewangelicznego do śmierci Franciszka, spotykali się oni niezmiernie rzadko. Choć młoda mniszka przyrzekła posłuszeństwo bratu, którego nazywała założycielem i krzewicielem, ten nie chciał i nie mógł kierować wspólnotą kobiet. Kilkakrotnie ingerował jednak w życie Klary. Były to interwencje znaczące, dotyczące ważnych kwestii.

Po trzech latach od zamieszkania w San Damiano Franciszek przekonał Klarę, aby przyjęła tytuł opatki wspólnoty, przed czym młoda kobieta wcześniej długo się wzbraniała. Prawdopodobnie nie chodziło jedynie o sprawowanie urzędu przełożonej. Możemy się domyślać, że Klara w sposób naturalny stała się liderką nowej wspólnoty. Przyjęcie tytułu opatki oznaczało zmianę prawodawstwa. Wcześniej siostrom wystarczyła forma życia w postaci kilku zdań zachęty Franciszka. Odtąd miała je obowiązywać reguła św. Benedykta.

Franciszek, nakłaniając Klarę do tej decyzji, miał zapewne na względzie dobro jej wspólnoty. W Kościele tamtego czasu powstawało bowiem wiele wspólnot, które nie stosowały się do ówczesnego prawodawstwa kościelnego i z czasem popadały w herezje, co ostatecznie prowadziło do potępienia przez Kościół. Włączenie w wielowiekową tradycję życia monastycznego gwarantowało wspólnocie wiarygodność i akceptację władz Kościoła.

Franciszek ingerował również z powodu zbyt surowych postów, które stosowała Klara. W swojej gorliwości Uboga Pani praktykowała bowiem bardzo wymagającą ascezę. Odmawiała sobie pokarmu, snu i jakichkolwiek wygód. Prawdopodobnie same siostry musiały poprosić o interwencję z zewnątrz. Franciszek wraz z biskupem nakazali Klarze posilać się przynajmniej raz dziennie. Trudno powiedzieć, czy to biskup poprosił Franciszka o wsparcie swym duchowym autorytetem, czy też Franciszek nie chciał Klarze niczego narzucać, ale skłonić ją do poddania się woli pasterza Kościoła.

Również na polecenie Franciszka schorowana coraz bardziej Klara zaczęła używać za posłanie siennika. Wcześniej spała na witkach winorośli.

Franciszek wyrzekł się jakiegokolwiek formalnego zarządzania wspólnotą sióstr, nie narzucał im sposobu życia, nie wydawał żadnych poleceń. Cieszył się jednak ogromnym autorytetem duchowym i czasami korzystał z niego, aby dawać Klarze wskazówki czy zachęty. Jego przewodnictwo duchowe było dyskretne i ograniczało się do rzadkich interwencji i spotkań.

 

Ona dla niego

Zdarzało się, że Franciszek, którego Klara nazywała ojcem i założycielem swojej wspólnoty, prosił o pomoc swą duchową siostrę i córkę.

Raz przysłał do niej chorego psychicznie brata o imieniu Stefan. Poprosił ją, aby uczyniła nad nim znak krzyża, znając skuteczność tego gestu. Rzeczywiście, ten prosty znak przywrócił choremu bratu zdrowie.

Innym razem Franciszek, który pomagał Klarze w rozpoznaniu jej powołania, posłał do niej swych braci z prośbą, aby to ona z kolei pomogła jemu dobrze rozeznać wolę Pana. Był przekonany, że dzięki modlitwie Uboga Pani usłyszy głos Boży. I rzeczywiście, tak się stało: Klara radziła Franciszkowi, aby nie oddawał się wyłącznie modlitwie, ale nadal szedł przez świat, głosząc Ewangelię.

Klara potrafiła też krytycznie odnosić się do woli Franciszka. Gdy pewnego dnia przysłał do San Damiano pięć dziewcząt na kandydatki do życia ewangelicznego we wspólnocie sióstr ubogich, nie chciała przyjąć jednej z nich, uznając, że nie nadaje się do życia zakonnego. Wobec usilnych nalegań ugięła się i przyjęła wszystkie dziewczęta, ale ta, wobec której miała wątpliwości, rzeczywiście odeszła po niespełna pół roku.

Tak jak Franciszek korzystał z duchowego bogactwa Klary i jej sióstr, również ona czerpała z jego doświadczenia modlitwy, odmawiając na przykład ułożone przez niego Oficjum o Męce Pańskiej.

Relacja Franciszka i Klary nie była więc jednostronna. Oboje byli dla siebie wsparciem i pewnym drogowskazem. Klara również służyła mu pomocą duchową: modlitwą wstawienniczą oraz darem rozeznania.

 

Uczucie silniejsze od śmierci

Śmierć Franciszka musiała być trudnym przeżyciem dla Klary. Straciła duchowego ojca i przewodnika. To jednak nie osłabiło jej miłości i wierności jego spuściźnie. Trwała na straży otrzymanego od Boga i objawionego przez Franciszka charyzmatu. Sama stała się punktem odniesienia nie tylko dla sióstr własnego klasztoru, jak i innych powstających w całej Europie wspólnot żeńskich, ale także dla braci mniejszych. O niegasnącej przyjaźni pomiędzy Klarą i pierwszymi braćmi Franciszka może świadczyć obecność dwóch z nich, Leona i Anioła, przy jej łożu śmierci.

Kolejne lata po odejściu Franciszka potwierdziły, że powołanie Klary było autentyczne, a jej miłość do Boga szczera i coraz głębsza. Spisane przez nią w tym czasie pisma świadczą o wielkiej gorliwości w zachowaniu ślubowanego ubóstwa, o niegasnącej miłości i gotowości do służby. Z niczego, co polecał jej Franciszek, nie zrezygnowała, wciąż dojrzewając w duchowej pielgrzymce.

Gdyby relacja Klary i Franciszka była jedynie młodzieńczym, romantycznym zauroczeniem, nie przetrwałaby tak wielu prób: agresywnego sprzeciwu krewnych, trudnych początków mniszego życia w surowych warunkach klasztoru w San Damiano, choroby i śmierci Franciszka. Klara pozostała wierna powołaniu przez ponad czterdzieści lat, ponieważ to nie Franciszek był sensem jej życia. Owszem, był dla niej bardzo ważny, bo to przez niego przemówił do niej sam Bóg, dzięki niemu mogła odkryć i realizować swoje powołanie. Franciszek był dla niej wsparciem i kierunkowskazem, ale sens życia odnalazła w Jezusie, jej wybranku i oblubieńcu. To relacja z Nim pozwalała jej dojrzewać i trwać z entuzjazmem w powołaniu pomimo chorób i różnych przeciwności.

 

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap

Tekst opublikowany w: Głos Ojca Pio, nr 4 (136) lipiec/sierpień 2022

Polecamy: glosojcapio.pl oraz: e-serafin.pl

 

 

Może Cię również zainteresować