św. Weronika Giuliani

12. Powołanie w powołaniu

2 lutego 2021

Weronika Giuliani w wielu wizjach poznała, jak wygląda czyściec oraz piekło. Opisywała te miejsca jako pełne grozy, lęku, wielkiego bólu, dlatego tym gorliwiej była gotowa oddawać swoje życie, aby jak najwięcej osób mogło przebywać blisko Boga, którego ukochała. Również Ojciec Pio był gotów oddawać życie, aby pomóc innym zbliżać się do Boga.

Troska o zbawienie bliźnich

Odkryte na początku drogi zakonnej „powołanie w powołaniu”, zgodnie z którym Weronika nazywała siebie pośredniczką (wł. mezzana), naznaczyło całe życie mniszki. W duchu wstawiennictwa i zadośćuczynienia za grzechy dusz przebywających w czyśćcu oraz w modlitwie o nawrócenie grzeszników klaryska kapucynka przyjmowała najboleśniejsze i najstraszniejsze nawet cierpienia i ofiary.

Wstawiała się za swoimi bliskimi: siostrami i rodzonym ojcem po jego śmierci. Modliła się i cierpiała za papieża Klemensa XI, za zmarłych spowiedników, ale również za osoby, których nie znała osobiście. Czasem konkretne intencje polecali jej spowiednicy. Niekiedy mniszka otrzymywała łaskę potwierdzenia wysłuchania modlitw. Miała nawet wizje, w których widziała jednocześnie wiele dusz opuszczających czyściec dzięki przyjętemu przez nią cierpieniu.

Wielokrotnie w swoich notatkach Weronika opisywała miłość do dusz, nazywając je „swoimi siostrami”. Wyrażała również wielkie pragnienie, aby czyściec opustoszał: „Ofiarowałam się Bogu, ażeby wypełniała się we mnie Jego święta wola. Wiem, że moje cierpienie nie dokonuje się w sposób nieskazitelny, ale jest niedoskonałe, ponieważ nie cierpię w duchu pokory i ogołocenia z siebie; mam jednak nadzieję, że ze względu na zasługi Jezusa i Jego najświętszej pasji – cierpię z wiarą i nadzieją w Bogu i w zjednoczeniu z tym, co zniósł Jezus – spowoduję opustoszenie czyśćca. Tego pragnę; i chcę gorąco, aby Bóg, dając mi wszelką udrękę i katuszę, udzielił mi tej łaski”.

Również Ojciec Pio był człowiekiem modlitwy i ofiary. W jednym z lisów zapisał: „modlę się nieustannie”, a w innym miejscu określił siebie jako „Cyrenejczyka, który niesie krzyż wielu”. Posługa spowiednika i kierownika duchowego dawała mu wgląd w nędze ludzkich słabości i grzechów. To z kolei wzmagało w nim przekonanie o konieczności modlitwy wstawienniczej i wynagradzającej. Modlił się: „Panie, nie pozwól, bym poszedł do raju, zanim ostatni z moich synów, ostatnia z osób powierzonych mej kapłańskiej pieczy nie wejdzie do niego wcześniej ode mnie”.

Jego troska o zbawienie bliźnich promieniowała, gdy w odpowiedzi na wezwania papieża Piusa XII zaczęły powstawać coraz liczniejsze Grupy Modlitwy, które Ojciec Pio tak scharakteryzował: „Niech to będą gniazda wiary, ogniska miłości, w których sam Chrystus jest obecny, gdy za każdym razem pod przewodnictwem ich pasterzy i kierowników duchowych zbierają się na modlitwę i braterską agapę”. Gdy dogasało doczesne życie Stygmatyka, grupy były już obecne w dwudziestu krajach świata, zrzeszając sześćdziesiąt osiem tysięcy członków.

Chwile duchowych ciemności

Weronika Giuliani i Ojciec Pio służyli bliźnim nie tylko przez modlitwę, choć przenikała ona całe ich życie i posługę. Pomagali również innym rozpoznać i realizować w życiu wolę Boga. Weronika czyniła to przede wszystkim wobec sióstr ze swojej wspólnoty, a Ojciec Pio w spowiedzi i kierownictwie duchowym.

Warto najpierw jednak zauważyć, że oni pierwsi do końca swych dni, nawet gdy byli przez innych uważani za mistyków i duchowych mistrzów oraz mieli posłuch u wielu osób, opierali się na rozeznaniu własnych spowiedników i kierowników duchowych.

Weronika w ciągu wielu lat życia zakonnego miała ponad czterdziestu spowiedników. Zwykle byli oni wyznaczani przez biskupa dla wspólnoty klarysek kapucynek spośród miejscowego kleru. Najliczniejszą grupę wśród nich stanowili jezuici. Każda zmiana spowiednika wiązała się dla Weroniki z dużym trudem, gdyż musiała przezwyciężyć własną nieufność, aby móc otworzyć w pełni swoje serce przed tym, „który jest w miejscu Boga” – jak określała kolejnych spowiedników. Zachęcana jednak przez samego Pana oraz Matkę Bożą, wyjawiała na spowiedzi nie tylko grzechy, ale również wszystko, co zachodziło pomiędzy nią a Bogiem. Z wielkim trudem i po przezwyciężeniu oporów opisywała wszelkie wizje, łaski i najbardziej intymne doświadczenia, których nie sposób wyrazić ludzkim językiem. Ponadto, będąc posłuszną nakazom kolejnych spowiedników, przez wiele lat prowadziła dziennik, zapisując wyżej wspomniane zdarzenia i doświadczenia. Dzięki jej posłuszeństwu wiele osób ma dziś dostęp do tych ważnych przeżyć, które pomagają budować wiarę i pozwalają lepiej zrozumieć i poznać rzeczywistość duchową oraz samego Boga.

Od najmłodszych lat Weronika miała przekonanie, że przychodząc do spowiedzi, stawała przed samym Bogiem, któremu wyznawała swoje grzechy. Ponadto często zdarzało się, że w wizjach otrzymywała polecenia, które miała wypełnić pod warunkiem, że zgodzi się na to spowiednik. Sam Bóg „poddawał się pod posłuszeństwo” kierownikom duchowym Weroniki, skłaniając ją do tego samego. To chroniło ją przed pychą, samowolą i odejściem od woli samego Boga.

Pomocą dla Ojca Pio w najtrudniejszych chwilach duchowych ciemności było wsparcie kierowników duchowych. W listach, które zachowały się z tego okresu, można wyczytać wiele próśb, w których wręcz błaga ich o potwierdzenie tego, czy idzie właściwą drogą, czy nie błądzi. Wciąż brakowało mu pewności, czy nie obraża Boga. Takie stany ducha były dla niego prawdziwą męką, a otrzymywane od kierowników porady stanowiły jedyny pewny punkt odniesienia, choć często wcale nie przynosiły mu pociechy, a posłuszeństwo wzbudzał jedynie aktem woli.

Prośby o modlitwę i porady

Jeden z paradoksów Ojca Pio polegał na nierozumieniu własnych stanów ducha przy doskonałym zrozumieniu i jasności w ocenie trudności u innych. Miał charyzmat prowadzenia bliźnich, pełnienia posługi kierownika duchowego również wobec tych, którzy prowadzili jego. Te same zawiłości, które niepokoiły go wewnętrznie, wprowadzając zamieszanie i ciemności oraz zadając wiele cierpienia, stawały się proste i zrozumiałe, gdy kapucyn widział je u swych podopiecznych.

Weronika była przewodniczką duchową najpierw dla własnych sióstr. Przez wiele lat jako mistrzyni nowicjuszek była odpowiedzialna za ich wychowanie w klasztorze w Città di Castello. Następnie przez ostatnie lata życia posługiwała swojej wspólnocie jako opatka. Wielkim wsparciem w tym zadaniu była dla niej Maryja. Często udzielała Stygmatyczce bezpośrednich wskazówek do kierowania poszczególnymi siostrami. Owoce wpływu formacyjnego Weroniki objawiły się w wielu siostrach, które w historii klasztoru umierały w opinii świętości. Najbliższa jej siostra, Floryda Cevoli, której mistrzynią, a następnie przełożoną była Weronika, została ogłoszoną błogosławioną Kościoła. Floryda przez całe zakonne życie pozostawała pod wpływem Weroniki: najpierw zastąpiła ją w posłudze mistrzyni, a następnie, po jej śmierci, została opatką wspólnoty.

Duchowość świętej nie dała się jednak zamknąć w murach klasztornych. Wielu mieszkańców Città di Castello przychodziło do klasztoru z prośbą o modlitwę oraz poradę. Również miejscowy biskup rozpoznał mądrość i duchową głębię Weroniki i nie podejmował ważniejszych decyzji dotyczących prowadzenia diecezji bez poproszenia jej o radę. O pozwolenie na spotkanie z mniszką zabiegali również możni jej czasów, gdyż wiadomości o niej rozchodziły się daleko poza okoliczny region.

Ostatnie dni życia

Ostatnie dni życia obojga świętych wyglądały odmiennie. Weronika prowadziła życie w klauzurze klasztoru w Città di Castello, odchodziła więc jedynie w obecności swoich sióstr i spowiednika. Ojciec Pio otoczony był natomiast przez rzesze swoich duchowych dzieci.

Śmierć kapucynki poprzedzona była trzydziestotrzydniową agonią. Był to czas ostatecznego oczyszczenia, ogołocenia. Leżała sparaliżowana, nieprzytomna, cierpiąca, wypełniając do końca „męczeństwo miłości”. Porażenie dotknęło ją 6 czerwca, dokładnie w chwili, gdy przyjmowała Komunię Świętą. Zmarła 9 lipca 1727 roku o świcie, po otrzymaniu pozwolenia od spowiednika, na którego od jakiegoś czasu patrzyła błagalnym wzrokiem. Nie mogąc już mówić, dawała w ten sposób do zrozumienia, że nie może odejść bez tego ostatniego aktu posłuszeństwa. Ostatnie wypowiedziane przez nią do sióstr słowa brzmiały: „Miłość pozwoliła się odnaleźć! To jest powód mojego cierpienia: powiedzcie to wszystkim!”.

Ojciec Pio swoją ostatnią, cichą Eucharystię odprawił 20 września 1968 roku, w pięćdziesiątą rocznicę otrzymania stygmatów męki Pańskiej. W kościele zgromadziły się rzesze pielgrzymów. W miasteczku panował podniosły nastrój, trwały ostatnie przygotowania do międzynarodowego kongresu Grup Modlitwy.

Dwa dni później, przymuszony przez przełożonego Stygmatyk odprawił uroczystą Eucharystię, w której uczestniczyły tłumy pielgrzymów. Przez resztę dnia pojawiał się, bardzo blady i osłabiony, aby pobłogosławić wiernych. Powoli gasło w nim życie.

Następnej nocy bardzo źle się czuł. Siedział w swojej celi na wiklinowym fotelu, ubrany w zakonny habit, w otoczeniu lekarza, gwardiana i dwóch innych braci. Odszedł z różańcem w ręku, wymawiając wezwanie: „Jezu… Maryjo!”. Ojca Pio żegnały tłumy wiernych, wśród nich wybitne osobistości. Wszyscy oczekiwali po kilka godzin w kolejce, aby móc zbliżyć się do ciała i pożegnać Stygmatyka.

Droga na ołtarze

Proces informacyjny dotyczący cnót Weroniki Giuliani i cudów, które zdarzyły się dzięki jej wstawiennictwu, rozpoczął się bardzo wcześnie, bo już niecałe pięć miesięcy po jej śmierci. Świadczy to o przekonaniu zarówno sióstr, jak i miejscowych władz kościelnych o świętości stygmatyczki. Dekret o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego został wydany osiemnaście lat później, a w 1796 roku ogłoszono dekret o heroiczności cnót. Weronika została beatyfikowana 17 czerwca 1804 roku, a kanonizowana trzydzieści pięć lat później, 26 maja 1839 roku. Choć od tego czasu minęło ponad sto osiemdziesiąt lat, dopiero od niedawna święta staje się znana i coraz bardziej popularna w różnych krajach świata. Choć poświęcono jej wiele publikacji, sympozjów naukowych, a w drugiej połowie ubiegłego wieku zaczęto staranie o ogłoszenie jej Doktorem Kościoła, to zainteresowanie jej osobą nie wyszło poza granice Włoch. Obecnie w wielu miejscach na całym świecie, również w Polsce, rozszerza się kult świętej i powstają grupy osób pragnących żyć jej duchowością.

Również w przypadku Ojca Pio proces informacyjny rozpoczął się dosyć szybko, ponad rok od jego śmierci. Oczywiście całej rzeszy jego czcicieli ten okres i tak wydawał się zbyt długi. Do Stolicy Apostolskiej napływały liczne prośby z całego świata o rychłą beatyfikację Stygmatyka. Podobny dokument został również sporządzony przez Konferencję Episkopatu Polski w 1972 roku, a podpisało się pod nim czterdziestu trzech biskupów, w tym kardynałowie Wyszyński i Wojtyła. Po pokonaniu pewnych trudności rozpoczęto proces beatyfikacyjny. W ciągu siedmiu lat przesłuchano ponad siedemdziesięciu świadków, a obfitą dokumentację zgromadzono w stu czterech tomach. Następnie, po uznaniu cudu, wierni doczekali się beatyfikacji, która nastąpiła 2 maja 1999 roku. Dwa lata później Ojciec Pio został kanonizowany i na tę uroczystość przybyli do Rzymu jego czciciele z najdalszych zakątków świata. Oprócz rzesz wiernych obecnych na uroczystości w Watykanie liczni czciciele Stygmatyka śledzili kanonizację poprzez środki społecznego przekazu.

Wspólny rys duchowości

Wspólnymi cechami duchowości Weroniki Giuliani i Ojca Pio były: umiłowanie modlitwy oraz bliska i ciepła relacją z Maryją. Ich życie naznaczyło bolesne cierpienie natury fizycznej, duchowej i moralnej. Oboje odznaczali się głęboką pokorą i posłuszeństwem Kościołowi, również w trudnym doświadczeniu, gdy byli poddawani upokarzającym próbom, gdy spotykali się z niezrozumieniem i fałszywymi oskarżeniami.

Oboje mają wielu czcicieli, uznawani są za mistrzów życia duchowego i skutecznych orędowników u Boga, gromadząc coraz więcej osób tworzących grupy modlitewne. Weronika na czas dużej popularności musiała poczekać wiele lat i trzeba wierzyć, że mieści się to w planach Bożych, ponieważ współcześnie najbardziej potrzebujemy przykładu i wstawiennictwa właśnie kapucyńskich świętych, mistyków i stygmatyków: Weroniki Giuliani oraz Ojca Pio.

 

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap

współpraca: br. Marek Miszczyński OFMCap

tekst opublikowany w: Głos Ojca Pio 1/127 styczeń/luty 2021

Polecamy: glosojcapio.pl oraz: e-serafin.pl

Może Cię również zainteresować