św. Weronika Giuliani

Pisma św. Weroniki Giuliani – Doświadczenia pierwszych lat życia w Zakonie Mniszek Klarysek Kapucynek

7 marca 2021

Weronika opowiada w relacji o tym, jak wyglądała jej relacja z Bogiem w nowicjacie, jak bardzo odczuwała Jego stałą obecność i działanie w jej życiu, przyznając się jednocześnie do niewielkiego zaangażowania w refleksję nad tym, jak Bóg ją prowadził, zatrzymując się głównie nad zewnętrznymi praktykami, mającymi pomóc jej w przezwyciężaniu słabej, ludzkiej natury. Lata nowicjatu święta wspomina jako czas wewnętrznego zmagania, doświadczania własnej słabości, jednocześnie nieustępliwości Boga w prowadzeniu jej według swojego zamysłu.

Nowicjat był dla młodej mniszki czasem rozpoznawania swojego szczególnego powołania do modlitwy wstawienniczej i przyjmowania cierpienia w intencji zbawiania dusz.

 

Wydaje mi się, że pamiętam, iż w czasie nowicjatu wiele razy podczas prac ręcznych znajdowałam się jakby poza sobą. Czasem tak bardzo realnie odczuwałam Bożą obecność, że cokolwiek robiłam, nie odrywałam mojego umysłu od Boga, ale wszystko pomagało mi w tym, by mocniej przebywać jedynie w Nim. Wydawało mi się, że tej obecności Boga doświadczałam na różne sposoby. Pierwszy, ogólny, polegał na tym, że się posiada pewność tego, iż wszystko, co czynimy, i każda osoba znajduje się zawsze w tej Bożej obecności. Czasem ożywała we mnie wiara do tego stopnia, że doświadczałam jej głębiej dzięki wewnętrznym oświeceniom. Innymi razy doświadczałam tego bardziej szczegółowo, i bardzo często wydawało mi się, że słyszę obok mnie Pana w taki sam sposób, jak każdą inną istotę. Innym razem wydawało mi się, że słyszę Go wewnętrznie, i czułam Go zjednoczonego z moją duszą, która, jak mi się wydawało, pływała z Nim i w Nim, jak czyni to ryba w wodzie.

Wydaje mi się także, że w tych trzech latach nowicjatu we wszystkie uroczystości, jak i w innym czasie odnawiało się we mnie pragnienie cierpienia i rywalizowania, która z nas może bardziej kochać Pana. Wiele razy podczas rozpalania się w sercu tych gorących pragnień znajdowałam się poza sobą, nie zdawałam sobie sprawy z tego, co robię, i przeżywałam coś nowego, czego jednak nie potrafiłam rozeznać. Mówiłam sama do siebie: I kiedy chcesz zacząć, o Weroniko? Już jest czas. I słyszałam wewnętrzny głos, który odpowiadał: Nie wątp! Ja jestem dla ciebie. Och! Boże! Dawało mi to tyle otuchy, że byłam zdolna do wszystkiego.

Raz, wydaje mi się, że we wspomnianym czasie, ilekroć oddawałam się modlitwie, natychmiast czułam się cała zanurzona w Bogu, miałam też pewne wizje, ale nie rozumiałam ich i nie rozeznawałam, co to było. Spowiednik pomógł mi to zrozumieć i powiedział, żebym mu wszystko opowiadała, ale ja nie wiedziałam, jak to zrobić, ponieważ tego, co Pan mi pozwalał widzieć i poznać, nie potrafiłam wypowiedzieć.

Wydaje mi się, że pamiętam, iż dwa razy, podczas pracy, słyszałam głos, który mi mówił: Przyjdź do Mnie, przyjdź do Mnie. Zostawiałam pracę, szłam na chwilę do kościoła i od razu znajdowałam się jakby poza sobą. Wydawało mi się, że widzę Pana raz w taki sposób, a raz w inny, to znaczy jako Dzieciątko Jezus, jako Zmartwychwstałego i podczas różnych momentów pasji, i mówił mi, abym polecała stan licznych, którzy byli w Jego niełasce z powodu wielu zniewag, jakie czynili. To wszystko powodowało we mnie wielkie cierpienie! Oddałabym własne życie i krew dla ich zbawienia, jak również, ażeby Pan nie był tak obrażany.

Innym razem pozwolił mi zrozumieć, że wielu z tych, za których się modliłam, opamiętało się i nawróciło do Niego. Nieraz dał mi poznać, kim byli, ażebym mogła ich polecać bardziej skutecznie.

Kilkakrotnie podczas tych trzech lat nowicjatu, jeśli tylko czyniłam choćby najmniejszą refleksję i rozmyślałam o tym, że poślubiłam najwyższe Dobro, odczuwałam to w sobie tak mocno, że w jednym momencie znajdowałam się poza sobą. Wydaje mi się, że Pan przez pewien czas dawał się bardziej słyszeć niż zwykle i że wiele razy odnawiał te zaślubiny ze mną, mówiąc, abym przygotowywała się na ich odnowienie. Nic nie rozumiałam, zostawało mi jedynie pragnienie tych nowych zaślubin.

Wydaje mi się, że pamiętam, iż pewnego razu, trwając na modlitwie, w jednym momencie znalazłam się jakby poza sobą. Wydawało mi się wtedy, że Pan ukazał mi mnogość dusz, wszystkie znajdowały się nad wielką przepaścią. I Pan powiedział mi: Powierzam ci je. Czego chcesz? Ja poprosiłam o zbawienie wspomnianych dusz i z serca mówiłam: Mój Boże, ufam, że przez zasługi Twojej najświętszej męki nawrócisz je wszystkie do siebie. I On powiedział mi, abym podjęła jakieś cierpienie. Och! Boże! Przyszło mi tak wielkie pragnienie cierpienia dla zbawienia wspomnianych dusz! W tym momencie wróciłam do siebie i przez całą noc nie czyniłam nic innego jak tylko pokuty. Czułam, że nie spostrzegłam nawet tego, co robiłam. Następnej nocy miałam wrażenie, że Pan pozwolił mi zrozumieć, że mogłabym otrzymać tę łaskę, ale musiałabym więcej pokutować. Och! Boże! Wystawiałam się na wszystko, ażeby wspomniane dusze nawróciły się do Niego. Wtedy wróciłam do siebie i uczyniłam tak, jak poprzedniej nocy.

Podczas gdy czyniłam pokuty, wydawało mi się, że całe piekło się rozpętało. Słyszałam wiele hałasów, wycia, zgrzyty, syki jakby węży. W końcu wydawało mi się, że słyszałam naraz wiele głosów, ale nie mogłam zrozumieć, co mówiły. Pamiętam jedynie, że w końcu powiedziały: „Jesteś przeklęta! Zapłacisz nam!”.

Wydaje mi się, że pamiętam, iż pewnego razu Ukrzyżowany powiedział mi słyszalnym głosem: Moja oblubienico, przyjemne Mi są twoje uczynki miłosierdzia, które czynisz dla tych, którzy są w Mojej niełasce, potwierdzam cię jako pośredniczkę, jak tego pragniesz.

 

Fragment pochodzi z książki Święta Weronika Giuliani. Pisma. Modlitwa.

Dłuższego fragmentu relacji autobiograficznej świętej Weroniki, dotyczącej pierwszych lat w zakonie można również posłuchać w wersji audio:

lub na naszym kanale YouTube:

Może Cię również zainteresować