św. Weronika Giuliani

Św. Weronika Giuliani – kapucynka od Ognia, która sprzeczała się z Jezusem

10 lipca 2019

Była bardzo żywym dzieckiem, niedającym się okiełznać, dlatego bliscy nazywali ją „Ogniem”. Już wtedy objawiał się jej Pan Jezus. Początkowo, jako mały chłopiec, był towarzyszem jej zabaw. Czasem prosiła Maryję z wizerunku, umieszczonego w jej domu rodzinnym, aby dała jej potrzymać na rękach swego Syna. Postaci z obrazów przed nią „ożywały” i rzeczywiście wielokrotnie mała Urszula mogła pieścić maleńkiego Jezusa.

Urszula i jej sprzeczki z Jezusem

Jej ulubioną zabawą było przygotowywanie i zdobienie ołtarzyków, przed którymi następnie się modliła. Pan nie objawiał się jej tylko po to, aby się z nią bawić, ale już wtedy wychowywał swą wybrankę do posłuszeństwa Jego natchnieniom. Bywało, że gdy Urszula odczuwała w sercu pierwsze wewnętrzne natchnienia i poruszenia, nie miała ochoty na przerywanie swoich zajęć. Mówiła Bogu: Panie, pozwól robić mi to, co postanowiłam, a potem się pomodlę. Ale w odpowiedzi słyszała: Na te rzeczy zawsze będziesz miała czas; ale, jeśli nie posłuchasz Mnie teraz, stracisz wielkie dobro. Wielokrotnie Urszula prowadziła dialogi z Jezusem, przekonując Go do własnych pomysłów i będąc oporną na Jego prowadzenie.

Już wtedy słyszała w swoim sercu, jak Bóg zapraszał ją do całkowitego oddania się Jemu. Urszula rozumiała to jednoznacznie, jako wybór powołania mniszki. I tu znów zaczynała sprzeczki z Jezusem: Nie widzisz mnie, Panie, że jeszcze nie mogę zostać mniszką? Jestem za mała; ale bądź spokojny, chcę nią być bezwarunkowo. Obiecywała Panu, że zostanie mniszką i wtedy odda Mu swoje serce całkowicie.

Gdy miała siedem lat, zmarła jej mama Benedetta. Na łożu śmierci powierzyła swoje córki poszczególnym ranom Ukrzyżowanego. Urszuli, jako najmłodszej, przypadła rana boku. To traumatyczne wydarzenie związane z odejściem tak kochającej i czułej osoby spowodowało zacieśnienie więzi małej Urszuli z Maryją. Odtąd Matka Boża będzie towarzyszyła przyszłej Stygmatyczce w najważniejszych i najtrudniejszych chwilach życia.

 

Korona cierniowa siostry Weroniki

Jako piękna siedemnastolatka Urszula wstąpiła do klasztoru klarysek kapucynek w Città di Castello. Wybrała ten zakon, gdyż uważany był za najsurowszy w okolicy. Wcześniej musiała przejść wiele zmagań związanych z własnymi wątpliwościami oraz sprzeciwem ojca. Marzenie się spełniło – Urszula zaczęła życie zakonne, przyjmując habit oraz imię Weronika. Okazało się jednak, że nie jest ono sielanką, tak jak wcześniej jej się wydawało. Wspólnota składała się z kobiet dalekich od ideału, szybko zaczęły one okazywać zazdrość w stosunku do dziewczyny, która choć młodziutka, przewyższała je dojrzałością duchową.

Już w pierwszych latach spędzonych w klasztornych murach Weronika otrzymała koronę cierniową. Była ona niewidoczna dla innych, ale jej samej zadawała nieznośny ból. Do końca życia będzie odczuwała cierpienie związane z wbitymi w głowę kolcami. Wtedy też odkryła swoje „powołanie w powołaniu”. Nazywała siebie Mezzana, czyli po włosku „pośredniczka” – podobnie będzie o niej mówił Jezus. Weronika pragnęła przyjmować cierpienie, łączyć je z męką Jezusa i ofiarowywać Mu je jako pośredniczka między Bogiem i grzesznikami.

Była bardzo kreatywna w wymyślaniu wciąż nowych form pokuty i umartwienia. Odmawiała sobie jedzenia i snu. Na przykład, aby zadość czynić źle rozumianej wolności, zamykała się w ciasnej szafie i w tej niewygodnej pozycji spędzała wiele godzin. Innym razem by wynagradzać za grzechy języka, potrafiła przytrzaskiwać sobie język ciężkim kamieniem. Do tego dochodziły cierpienie duchowe, gdy była atakowana przez demona. Niejednokrotnie bił ją i przewracał na ziemię, sprawiał, że jej cela zakonna stawała w ogniu lub wypełniała się trudnym do zniesienia fetorem. Nie ominęły jej również cierpienia moralne, pochodzące głównie od sióstr, a gdy otrzymała stygmaty, również ze strony dostojników kościelnych. Poddawano ją licznym, bolesnym i upokarzającym próbom, aby wykazać, że była oszustką i symulantką. Tylko jej wielka pokora i miłość przekonały przeciwników do nadprzyrodzonego charakteru jej doświadczeń.

 

Stygmatyczka pragnie zjednoczenia z Ukrzyżowanym

Długie lata spędzone w klasztorze Klarysek Kapucynek były dla niej bardzo intensywnym czasem stałego oczyszczania i coraz pełniejszego jednoczenia się z Oblubieńcem, którego kochała szaloną miłością. Przez pewien czas pełniła posługę mistrzyni nowicjatu, a gdy wreszcie wspólnota uznała boskie pochodzenie jej przeżyć, została jednogłośnie wybrana opatką klasztoru. Funkcję pełniła do śmierci. Często zmuszona była zajmować się zupełnie przyziemnymi sprawami, związanymi na przykład z utrzymaniem i unowocześnieniem klasztoru oraz do spotykania się z osobami, przychodzącymi do konwentu w różnych sprawach, zarówno materialnych, jak i duchowych.

Dnie spędzała podobnie jak większość sióstr. Ale jej noce wypełnione były intensywną modlitwą i pokutą. Przez wiele lat kolejni spowiednicy czy też biskupi Città di Castello zobowiązywali ją do spisywania swoich mistycznych przeżyć. Weronika czyniła to z wielkimi oporami, głównie nocą, ale chciała być posłuszną. Dzięki jej determinacji, jak również dzięki pomocy Maryi, która nawet dyktowała Weronice obszerne fragmenty tekstu, gdy ta nie miała już sił, dziś mamy do dyspozycji ponad 22 000 stron manuskryptów. Możemy prześledzić duchową drogę Weroniki od wczesnego dzieciństwa aż do ostatniego etapu życia.

Jednym z ciekawszych fragmentów Dziennika jest opis stygmatyzacji, która miała miejsce w Wielki Piątek, 5 kwietnia 1697 roku. Weronika pragnęła daru całkowitego upodobnienia się i zjednoczenia z Ukrzyżowanym, również poprzez cierpienie spowodowane ranami gwoździ oraz włóczni, nie spodziewała się jednak, że Pan uczyni jej stygmaty widzialnymi dla innych. Błagała Go przez całe lata, aby zostawił te znaki, ale aby stały się one niewidoczne. Boże plany były jednak inne.

 

Św. Weronika Giuliani: Miłość pozwoliła się odnaleźć!

Jednym z licznych, nadzwyczajnych darów Weroniki, były znaki wyryte na jej sercu. Najpierw w 1693 roku Pan Jezus odcisnął na nim krzyż. W kolejnych latach pojawiały się również narzędzia męki (pal, przy którym został ubiczowany Chrystus, korona cierniowa, narzędzia biczowania, gwoździe, młot, obcęgi, gąbka, włócznie), Boleści Maryi i litery (I oraz M – pierwsze litery imion Jezusa i Maryi; V – wł. Volontà –wola (Boża); F –wł. Fedeltà – wierność (Maryi) oraz O – wł. Obbedienza – posłuszeństwo; C –wł. Carità – miłość; P – wł. Pazienza – cierpliwość; P – wł. Patire – cierpienie). Znaki odciśnięte na sercu Świętej w ciągu lat pojawiały się, znikały, następnie były umieszczane na nowo przez Pana Jezusa lub też przez Maryję. Weronika w swym Dzienniku wielokrotnie mówi o tym, że znaki te poruszały się i wydawały głosy, przypominając świętej o jej grzechach, powodując ogromny ból, ale również towarzysząc w chwilach pojawiania się nadzwyczajnych charyzmatów. Także siostry zaświadczały, że słyszały czasem odgłosy płynące z serca Weroniki.

Mimo wyczerpania wieloletnim cierpieniem fizycznym, związanym z umartwieniami i postami oraz stygmatami, a także licznymi walkami duchowymi, Weronika umiera szczęśliwa. Ostatkiem sił wypowiadając znamienne słowa: Miłość pozwoliła się odnaleźć! To jest przyczyna mojego cierpienia: powiedzcie to wszystkim!

26 maja 1839 roku Weronika została kanonizowana przez papieża Grzegorza XVI. W 2010 roku, podczas środowych audiencji generalnych, papież Benedykt XVI poświęcił pięć katechez świętym kobietom, oczekującym na przyznanie im tytułu Doktora Kościoła. 15 grudnia katecheza dotyczyła świętej Weroniki Giuliani.

 

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap, tekst opublikowany na pl.aleteia.org – polecamy!

 

Może Cię również zainteresować