św. Klara z Asyżu

Panie, bądź błogosławiony za to, żeś mnie stworzył!

19 listopada 2017

Listopad rozpoczęliśmy od uroczystości Wszystkich Świętych, aby kolejnego dnia wspominać naszych zmarłych. Jest to miesiąc przez większość z nas niezbyt lubiany. Za oknem zimno, szaro, nieprzyjemnie. Jest to też czas, który nastraja do refleksji. Dla wielu osób czas przeżywania smutku po odejściu najbliższych. Pomyślałam, że można w tym szczególnym miesiącu przyjrzeć się temu jak umierała święta Klara, jak żegnały ją najbliższe osoby.

Święty to człowiek, który wiedzie najczęściej zwyczajne życie. Tak jak wszyscy zmaga się ze swymi słabościami, z przeciwnościami, ale też cieszy się z codziennych radości. Przeżywa piękne i trudne relacje, miłe i niezbyt przyjemne spotkania. Tak samo było w przypadku Klary z Asyżu.

Najpierw, do osiemnastego roku życia, przebywała w swym domu rodzinnym, wśród najbliższych: matki Ortolany, sióstr oraz dalszych krewnych i służby. Jej codzienność, przynajmniej w zewnętrznym wymiarze, niezbyt różniła się od stylu życia jej rówieśniczek ze szlacheckich rodzin. Wyróżniała się tym, że wiele czasu spędzała na modlitwie, była wyjątkowo wrażliwa na potrzeby ubogich i nie interesowały jej matrymonialne plany wobec niej ze strony rodziny.

Gdy wreszcie, po wcześniejszych poszukiwaniach, rozeznawaniu i spotkaniach z Franciszkiem, opuściła potajemnie dom rodzinny,  zaczęła realizować pragnienie, które nosiła w swym sercu: życie we wspólnocie i w skrajnym ubóstwie bez zabezpieczeń na wzór Braci Mniejszych. Po intensywnym czasie zmiany sposobu życia nastąpiło ponad czterdzieści lat prostego życia w San Damiano. Składały się na nie modlitwa, praca, cierpienie związane z wieloletnią chorobą, pokorna posługa siostrom. I znów możemy powiedzieć, że jej zakonne życie nie wyróżniało się niczym szczególnym. W tamtym czasie wiele kobiet wiodło życie modlitwy i pracy, w odosobnieniu.

Jednak to, co czyniło całe życie Klary wyjątkowym, to co pociągało tak wiele dziewcząt w jej czasie i przez następne osiem wieków aż do dziś, to szalona miłość. Miłość i wdzięczność do Ojca, który ją ukochał, stworzył oraz dał i wskazał powołanie. Miłość oblubieńcza do Jezusa Chrystusa, w którego ślady chciała wstępować. Miłość do Ducha Pańskiego, którego pragnęła ponad wszystko inne posiadać. Miłość do Maryi, Służebnicy Pańskiej, która była dla Klary najsłodszą Matką. Wreszcie miłość do ludzi: do swych sióstr, z którymi dzieliła codzienność i którym służyła i przewodziła, do Braci Mniejszych, którzy zawsze byli obecni pełniąc posługę wsparcia materialnego i duchowego wobec jej wspólnoty oraz do tych wszystkich, którzy przychodzili do San Damiano, by słuchać jej rad i prosić o modlitwę i znak krzyża, który wielu osobom przynosił uzdrowienie.

To miłość rozpalała całe życie Klary. Dawała jej siłę, by nie poddać się w początkach swej drogi, gdy doświadczała sprzeciwu krewnych, pogardy od ludzi, ciężkiej pracy; by trwać nawet w najtrudniejszych chwilach zmagań o swój charyzmat, gdy doświadczała niezrozumienia. To miłość pociągała innych i sprawiała, że pomimo życia ukrytego w klasztornych murach, była znana i szanowana nie tylko w najbliższej okolicy, ale w całej Europie, gdzie kolejne kobiety, nawet z królewskich rodów, jak Agnieszka z Pragi, chciały żyć jak ona.

Dopiero w kontekście choćby pobieżnego spojrzenia na życie Klary, możemy zobaczyć i spróbować zrozumieć jak odchodziła, jak wyglądały jej ostatnie dni oraz jak jej śmierć przeżywały najbliższe osoby.

Klara odchodziła świadomie, miała ponad sześćdziesiąt lat, była zmęczona chorobą, otaczały ją siostry oraz bracia. Tak te chwile opisuje autor Legendy o świętej Klarze:

W tym czasie, kiedy przez wiele dni walczyła ze śmiercią, wzmagała się wiara i pobożność ludu. Codziennie też odwiedzali ją liczni kardynałowie i prałaci i czcili ją jak prawdziwie świętą (LegKl 44, 1-2).

Odchodzenie Klary miało wpływ nie tylko na najbliższe jej osoby, ale również na okoliczny lud. Jak nie pomyśleć o umieraniu Jana Pawła II, któremu oprócz smutku wielu osób z powody straty, towarzyszyły liczne nawrócenia. Jest w tym jakaś tajemnica. Często doceniamy ludzi dopiero, gdy odchodzą. Świadectwo świętości Klary i rozchodzące się wieści o jej odchodzeniu również w jej otoczeniu skłaniały wiele osób do refleksji, do modlitwy, do nawrócenia.

Poruszenie panowało również wśród dworu papieskiego, który w tym czasie przebywał w Asyżu. Według Tomasza z Celano wielu dostojników kościelnych odwiedzało ją w tych ostatnich dniach. Klara bardzo kochała Kościół, chciała być mu posłuszna i wierna, chociaż właśnie wobec jego zwierzchników, również wobec samego papieża, musiała nieraz sprzeciwiać się, bo jedynie wtedy wierna była i posłuszna samemu Bogu, który ją powołał.

Natomiast budzi zdumienie, że chociaż przez siedemnaście dni nie mogła przyjąć żadnego pokarmu, to jednak Pan umocnił ją taką siłą, że wszystkich odwiedzających zachęcała do służenia Chrystusowi. (LegKl 44,3).

Kolejne zdanie Żywotu opisujące siłę Klary, która nie brała się z pokarmu fizycznego, w trafny sposób opisuje to, jak wyglądało całe jej życie. Klara pościła bowiem surowo, do tego stopnia, że sam Franciszek wraz z biskupem Asyżu nakazem nakłaniali ją, aby jadła choć trochę więcej. Siostry nie mogły uwierzyć, że ktoś kto tak mało je, może żyć i funkcjonować. Ale Klara pomimo postów i innych praktyk pokutnych zawsze była pełna radości, zapału by służyć Panu i ludziom, nie rezygnowała z wielkich pragnień. Świadczą o tym również listy, które skierowała do Agnieszki z Pragi. Pisała je jako dojrzała kobieta, ostatni powstał pod koniec jej życia, a jednak ma się wrażenie, że ich autorką jest młoda, pełna ideałów dziewczyna. Posty, choroba, asceza nigdy nie uczyniły jej smutną, zgorzkniałą, zmęczoną. Do ostatnich dni była pełna zapału i dzieliła się tym z innymi. Zresztą sama odpowiada jednemu z braci, który zachęcał ją do cierpliwości:

Bracie najdroższy, od kiedy poznałam łaskę Pana mojego Jezusa Chrystusa za pośrednictwem Jego sługi Franciszka, żaden trud nie był mi uciążliwy, żadna pokuta ciężka, żadna choroba bolesna! (LegKl44,5)

Tomasz z Celano opisuje dalej ostatnie chwile życia Klary wspominając, że prosiła aby obecni przy niej bracia czytali mękę Pańską i inne teksty. Tego czym karmiła się przez całe swoje życie, co kształtowało jej powołanie, pragnie do samego końca. Chciała żyć Ewangelią również w ostatnich momentach swego życia, więc słucha opisu ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa.

Na końcu zwraca się do płaczących córek, zalecając im ubóstwo Pana i wśród uwielbień przypominając dobrodziejstwa Boskie. Błogosławi swoich zbożnych braci i siostry, a dla wszystkich Pań ubogich klasztorów, tak obecnych jak przyszłych, wzywa szczodrej łaski błogosławieństwa.

Ostatnie słowa, które kieruje do sióstr zawierają zachętę do życia w ubóstwie. Zachęta ta opiera się na doświadczeniu opatrzności Bożej. Przypomina siostrom, co Bóg dla nich uczynił, jak się o nie przez lata troszczył. Pamięć historii ma wzmocnić ufność i nadzieję w przyszłych trudnościach. Wielką radością jest dla nas posiadanie tekstów Błogosławieństwa oraz Testamentu świętej Klary. Jeszcze dziś możemy czytać i medytować teksty, które powstały w ostatnim etapie jej życia. Nie straciły one swej aktualności i mogą być również dla nas źródłem mądrości i umocnienia w codziennych zmaganiach.

Najpiękniejsze są chyba jednak słowa jakie umierająca Klara kieruje do swej duszy:

Idź bezpiecznie, ponieważ masz dobrą eskortę na drogę. Idź, ponieważ Ten, który cię stworzył, uświęcił cię, kochał cię czułą miłością, zawsze troszczył się o ciebie, jak matka o swego syna. A Ty, Panie, bądź błogosławiony za to, żeś mię stworzył (LegKl 46, 2-5)

Słowa te ilustrują jej relację z Bogiem Ojcem, jej doświadczenie bycia kochaną, bycia otoczoną czułą troską. Jest szczęśliwa i wdzięczna za życie. Mimo, że przeżywa trudny czas, cierpi z powodu choroby, słabości, odchodzenia, to jednak nie ma w niej nawet śladu jakiejś goryczy czy pretensji. Jest pełna pokoju i poczucia spełnienia.

Po tym jak Klara widzi Króla chwały opisane jest również jej spotkanie z orszakiem świętych dziewic, na których czele idzie Dziewica Maryja. Święte przyjmują już Umierającą do swego grona. W miejscu, w którym odchodzi, niebo spotyka się z ziemią. Obecne są płaczące siostry oraz inne osoby, które przeżywają smutek z powodu straty ukochanej Matki, ale przychodzą również ci, którzy już doświadczają wielkiej radości, panującej w niebie. To tam Klara jest zaproszona i przechodzi w miejsce chwały spokojnie, bo na to czekała z utęsknieniem.

Niech to przyjrzenie się odchodzeniu Klary z tego świata do wieczności będzie umocnieniem dla wszystkich cierpiących z powodu odejścia swych bliskich. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do udziału w wiecznej chwale i radości. Nie zawsze nasze przejścia są tak łagodne i pogodne, ale ostatecznie to co nas czeka to światło i pokój.

 

Testamentu świętej Klary:

W Imię Pańskie. Amen. Wśród różnych dobrodziejstw, które otrzymałyśmy i co dzień otrzymujemy od hojnego Dawcy, Ojca miłosierdzia, i za które powinnyśmy chwalebnemu Dobroczyńcy całym sercem dziękować, jest wielkie dobrodziejstwo naszego powołania; im zaś ono jest doskonalsze i większe, tym więcej jesteśmy Bogu dłużne.

Syn Boży stał się dla nas drogą, którą nam pokazał i której nas uczył słowem i przykła­dem święty nasz Ojciec Franciszek, prawdziwy Jego miłośnik i naśladowca.

Powinnyśmy zatem, umiłowane siostry, rozważać niezmierzone dobrodziejstwa, jakimi nas Bóg obsypał, a zwłaszcza te, które zdziałał w nas przez swego umiłowanego sługę, świętego naszego Ojca Franciszka, nie tylko po naszym nawróceniu, ale gdyśmy jeszcze żyły wśród marności świata.

Z jakąż więc troskliwością, z jakąż gorliwością ducha i ciała powinnyśmy spełniać nakazy Boga i naszego Ojca, aby przy pomocy Pana oddać Mu talent pomnożony. Sam bowiem Pan postawił nas jako wzór i zwierciadło na przykład nie tylko dla innych, lecz również dla naszych sióstr, które powołał do naszego życia, aby i one były zwierciadłem i przykładem dla ludzi żyjących w świecie. Skoro więc Pan powołał nas do tak wielkiego zadania, aby z nas mogły brać wzór te, które są dla innych przykładem i zwierciadłem, powinnyśmy szczególnie błogosławić i chwalić Pana i umacniać się w Panu, by czynić dobrze. Dlatego, jeśli będziemy żyć według tej reguły, zostawimy innym szlachetny przykład i przez krótki trud zdobędziemy nagrodę wiecznego szczęścia.

Gdy Najwyższy Ojciec niebieski raczył w swoim miłosierdziu oświecić moje serce łaską, abym za przykładem i pouczeniem świętego naszego Ojca Franciszka czyniła pokutę, niedługo po jego nawróceniu wraz z kilkoma siostrami, które mi Pan dał wnet po moim nawróceniu, przyrzekłam mu z własnej woli posłuszeństwo, tak jak Pan udzielił nam światła swej łaski przez chwalebne życie i naukę świętego Franciszka. On zaś widząc, że byłyśmy fizycznie słabe i ułomne, ale nie cofałyśmy się przed niedostatkiem, ubóstwem, pracą i utrapieniem, ani przed lekceważeniem i wzgardą świata, lecz za przykładem świętych i jego braci uważałyśmy to za wielką rozkosz, uradował się bardzo w Panu, i z miłości ku nam zobowiązał się, że będzie nas osobiście i przez swój zakon otaczał zawsze serdeczną i troskliwą opieką, jak swoich braci.

I tak z woli Pana i świętego Ojca naszego Franciszka poszłyśmy do kościoła św. Damiana, aby tam zamieszkać. Tu, w krótkim czasie, Pan przez swoje miłosierdzie i łaskę pomnożył naszą liczbę.

Ja więc, Klara, niegodna służebnica Chrystusa i sióstr ubogich klasztoru św. Damiana i roślinka świętego Ojca, zastanawiając się z innymi moimi siostrami nad naszą tak wzniosłą profesją, nad poleceniem tak wielkiego Ojca, i nad słabością innych, której obawiałyśmy się i dla siebie po śmierci świętego Ojca naszego Franciszka, naszej podpory, jedynej po Bogu pociechy i umocnienia, odnawiałam wielokrotnie i dobrowolnie z siostrami nasze zobowiązanie wobec pani naszej, najświętszego ubóstwa, aby siostry, które są teraz i te, które przyjdą po mojej śmierci, nie mogły w żaden sposób od niego odstąpić. I jak ja gorliwie się zawsze starałam zachowywać święte ubóstwo przyrzeczone Panu i świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi, i aby je inne siostry zachowywały, tak również siostry, które po mnie obejmą urząd, powinny je same zachowywać i dbać, aby je inne zachowywały.

Miłujcie się nawzajem miłością Chrystusową, a miłość, którą macie w sercu, okazujcie przez uczynki na zewnątrz, aby siostry, zachęcone tym przykładem, wzrastały zawsze w miłości Bożej i w miłości wzajemnej.

A ponieważ wąska jest droga i ścieżka, i ciasna brama, którą się idzie i wchodzi do życia, mało jest tych, którzy nią idą  i wchodzą. A jeśli są tacy, którzy nią idą przez jakiś czas, to tylko bardzo nieliczni trwają na niej do końca.  Błogosławieni, którym dane jest iść  tą drogą i wytrwać na niej aż do końca. Wszedłszy więc raz na drogę Pańską, uważajmy, abyśmy nigdy z niej, w żaden sposób nie zboczyły z własnej winy, przez niedbalstwo lub niewiedzę, i nie przyniosły wstydu tak wielkiemu Panu, Jego Matce Dziewicy, świętemu naszemu Ojcu Franciszkowi, Kościołowi tryumfującemu, a także walczącemu.

Dlatego klękam przed Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa, aby przez zasługi chwalebnej Dziewicy, świętej Jego Matki, świętego Ojca naszego Franciszka i wszystkich świętych,  sam Pan, który dał dobry początek, dawał wzrost i wytrwanie do końca. Amen.

Błogosławieństwo świętej Klary:

W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Niech Pan was błogosławi i niech was strzeże.  Niech wam okaże oblicze swoje i zmiłuje się nad wami.

Niech zwróci ku wam twarz swoją i niech obdarzy was pokojem, moje siostry i córki, i wszystkie, które przyjdą i zostaną w tej naszej wspólnocie, i wszystkie inne, które w całym zakonie wytrwają aż do końca w tym świętym ubóstwie.

Ja, Klara, służebnica Chrystusa, roślinka świętego Ojca naszego Franciszka, siostra i matka wasza oraz innych sióstr ubogich, chociaż niegodna, proszę Pana naszego Jezusa Chrystusa przez Jego miłosierdzie i przez wstawiennictwo Jego Najświętszej Rodzicielki Maryi, św. Michała Archanioła, wszystkich świętych Aniołów Bożych i wszystkich Świętych, aby sam Ojciec niebieski dał wam i potwierdził to najświętsze błogosławieństwo w niebie i na ziemi; na ziemi, pomnażając was w łasce i swoich cnotach wśród swych sług i służebnic w swoim Kościele wojującym, w niebie, wywyższając was i uwielbiając wśród swych świętych w swoim Kościele tryumfującym.

Błogosławię was za mego życia i po mojej śmierci, jak tylko mogę i więcej niż mogę, wszystkimi błogosławieństwami, jakimi Ojciec miłosierdzia błogosławił i będzie błogosławił swoim synom i córkom duchowym w niebie i na ziemi, i jakimi błogosławił i będzie błogosławić każdy ojciec i każda matka duchowa swoim synom i córkom duchowym. Amen.

Kochajcie zawsze Boga i swoje dusze, i wszystkie swoje siostry, i zachowujcie zawsze starannie to, co przyrzekłyście Panu. Pan niech będzie zawsze zwami i obyście wy zawsze z Nim były. Amen.

Judyta Katarzyna Woźniak OSCCap

Może Cię również zainteresować